Serce zamiera mi w piersiach.
Coś dławi mnie w gardle,
a oczy napełniają się łzami.
Odszedł! Nie ma Go...
Siadam na stopniach schodów
i oparłszy ręce na kolanach,
zwieszam głowę.
Ciche łkanie wstrząsa mym ciałem.
Płaczę długo i mam wrażenie,
że wraz z łzami
uchodzi ze mnie cała radość
minionych dni.
Jakże smutne będzie życie
bez Niego!
Ogromny wewnętrzny niepokój
paraliżuje moje myśli.
Czuję się samotna,
bardzo samotna.
Zdarza się, że na moment
zapominam o bólu,
zajęta czynnościami dnia codziennego,
ale wieczorem,
nie mogę opędzić się od wspomnień.