Nieprawda.
Nie byłam w wielu momentach i niestety nie jestem, może będę, może nie będę. Może się uda, może nie. Miło by było, gdyby się udało, ale jestem zbyt twarda, żeby się mazać, jeśli się nie uda.
"...twarda, a jednocześnie wrażliwa." Stety czy niestety - muszę się zgodzić.
Dobrze, niech będzie, może będę płakać, ale tylko trochę i tylko po cichu.
Twarda pozornie lubię się kłócić, ale wrażliwa kocham kwiatki, pokój, sądzę, że gerl pałer i cierpię, gdy ktoś krzyczy i uderza na oślep, czym się tylko da.
Tak bardzo chciałam być dorosła, ale nie jest jak miało być. Trzeba dokonywać wyborów i stale usprawiedliwiać siebie przed samą sobą.
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu miałam coś swojego własnego, czego nikt nie mógł mi zabrać. Teraz nikt nie może mi zabrać wspomnień i tego głupiego poczucia zawieszenia. Bo niby zrobiłam dobrze, ale czasem wydaje mi się, że nie, że wcale nie!
To chyba była granica, koniec pewnego etapu w życiu, sratatatata.
Ale teraz nie ma ludzi, przy których mogłabym jednocześnie śmiać się i płakać. Nie mam żelaznych zasad i spiżowych ideałów, którym mogłabym się zwierzać, poległy. A może to moja wina, bo nie mam ochoty się otworzyć. Nieistotne.
Ironia losu... Nie pamiętam dnia, w którym bym się nie uśmiechała. Kretyńsko, mimo wszystko nie zatracam jakiejś części siebie. Liczę, że to dobry znak.