No to co? mamy nowy rok...tak...już prawie połowa stycznia...wczas.

Nowy rok=nowy plan, życie, nowa JA....tere fere. Rok 2013 był obłędny, przepiękny, udany niesamowicie i do powtórzenia z pewnością. 

Duuużo się zmieniło...na lepsze. Na gorsze trochę. Ważne, że wiadomo co i można to naprawiać :)
Początek tego?...ojjj...fall start :/ źle/niedobrze/słabo/do dupy...wszystkie odpowiedzi prawidłowe. Bardzo nie chciałam tego roku. Wiadomo...po dobrym zawsze przychodzi złe. 

Nowe postanowienia...ciężko, ciężko...dać z siebie wszystko, zmienić się na lepsze, zacząć w końcu dostrzegać innych ludzi i ich uczucia. Nauczyć się empatii i zrozumienia. Starać się myśleć zawsze o plusach, a nie negatywach danej sytuacji. 
W końcu zawsze jakieś muszą być (nie?)... 

Także tego...rok 18 się rozpoczął, moja jeszcze hoho...ale plany są i cele też. 18...granica magiczna! zawsze tak myślałam, teraz zauważam, że wcale nie. Po niej...będzie jeszcze ciężej :/ ale cóż...życie to nie bajka. A ja nie jestem księżniczką :D

Są dni łatwe, przyjemne i ciężkie. Różne przeszkody do pokonania. Mam zamiar nie żyć "od weekendu do weekendu"/"od wolnego do wolnego". Chcę wykorzystać każdy dzień. Bo niewiadomo ile nam czasu zostało z ludźmi, których kochamy...

Hasło tego roku...carpe diem! :D