Czasu coraz mniej tak jak i obowiązków. Jeden z nich, który jako tako wypełniłem, okazał się.. niewypałem więc cóż.. trzeba go tworzyć raz jeszcze. No nic, wychodzi na to, że i czerwieć nie będzie plażą w 100%. W sumie jedyne co teraz chcę to oddać tę pracę, poczekać do września, dostać wymęczone 3 i mieć to, bądź co bądź, nic nie znaczące wyższe wykształcenie. Ciązy to nade mną strasznie. Niby wszystko jest tak jak powinno być no ale nie do końca. Motto na dziś: jeżeli kiedyś bedziecie wybierali promotora i jakoś nie przypasuje Wam od początku - uciekajcie.
Na szczęście udało się znaleźc wolny dzień żeby pojechać na Śląsk. Specyficzny region ze specyficznym klimatem i dziwnymi ludźmi. Dziwna komunikacja, której nigdy nie ogarnę i dziwne ulice. Nocny autobus, który chyba zawsze będzie się spóźniał 30minut w efekcie czego nie będą zdążał na nocny autobus w Krakowie. Coś za coś. Dodatkowa godzina czekania na nocny autobus w Krakowie została spożytkowana w jednym z barów z piwem za 4zł. Czas szybko minął. Szczególnie ten wcześniejszy, katowicki. Konspiracyjne umówienie się na "nowym peronie", który nie był trudny do odnalezienia pośród tych "starych" i dumne odpowiedzienie babuszce, że nie czekam na pociąg do Warszawy czy też do Poznania, tylko, że czekam na koleżankę z Gliwic. Ha! Filmowe spotkanie!
Skoro każdy dzień, który chcę mogę zmarnować to tych bym nie chciał. Zdecydowanie bardziej chciałbym dać im szansę.
Coraz intensywniej myslę nad koncertem Coldplay w Warszawie i chyba się zdecyduję. Wybaczcie Sigur Rós.