Trafiłam dzisiaj na piękne słowa autorstwa Juliana Tuwima, brzmią następująco: "Pesymista: optymista z praktyką życiową" - jakże to prawdziwe. A jak wspaniale te słowa pasują do mej obecnej sytuacji! Nauczycielka, a zarazem wice dyrektorka, ma mnie za osobę pesymistyczną, marudną i - ha ha - niekulturalną..
Ja - niekulturalna?
Ja - przestrzegająca zasad savior vivre.
Ja - nie dająca się ponieść negatywnym emocją.
Ja - przepuszczająca osoby w drzwiach, mimo wyraźnego pierwszeństwa.
Ja - pozytywnie nastawiona do przyszłości, do swojego życia.
Ja - nie przejmująca się błahostkami.
Ja - ułożona, spokojna, pomocna, opanowana, jak również wygadana.
Ja - patrząca realnie na świat, nie przedstawiająca go przez pryzmat "różowcyh okularów".
Ja - gardząca nadmiernym czynnikiem u ludzi - głupotą.
Ja - marudna, fakt. Z tym się akurat zgodzę.
Ale me marudzenie nie jest bezpodstawne. Kiedy coś mi się nie podoba, mówię o tym. Kiedy coś jest wspaniałe, daję znak, że mi się podoba. Mój styl pisania jest taki, a nie inny. Czasem przesiąknięty sarkazmem oraz ironią. Piszę, jak mi się podoba. Piszę, jak uważam za stosownę. Bo lubię pisać. To mnie uspokaja i doprowadza do wewnętrznej harmonii. Widzę, obrazowo, co mi dolega. Zapisuję potok słów, jakie tworzy mój mózg. To pomaga. Potem zastanawiam się, powradzam do danego wpisu, i myślę. Myślę, co zrobić.
Pozytywnie? Negatywnie? Szklanka do połowy pełna, czy pusta?
A może.. hm.. realnie? Pół szklanki wody.
Trudno pogodzić się z realiami świata codziennego.
To boli.
Boli, kiedy widzimy coś, czego nie chcemy.
To strach nie pozwala nam wyjść zza mgły.
A może za tą mgłą jest słońce...?
Użytkownik sofistka
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.