Rzadko słodkie często gorzkie to życie pędzi na falochron by rozbić się jak fale morskie nieznane są wyroki boskie od świtu aż do zmierzchu tor przeszkód chcąc pokonać proszkiem i wóda przywaliłem się gruda zaprzeczył bym cudom jakie niesie nam natura jej usta jej szyja jej skora na godzinę zła jest akurat jutro ona będzie ta zła godzina która zmusza do szukania kolejnej ucieczki kolejna ucieczka i do kolejnej sprzeczki to koło się zamyka nie ma dokąd się wymykać zostałem tylko ja modlitwa i muzyka w czterech ścianach szukać odurzenia to sam na siebie zamach hipokryzja jak każda decyzja by skosztować ugryźć delektować się i dla siebie zachować tak chce każdy mężczyzna przyznaj że to piękna wizja a tu tylko kusi złudny afrodyzjak on jutro będzie jak trucizna jutro będzie jak trucizna i pozostanie po nim tylko blizna...
Czasem jutro nas zalewa łzami a miało być gładkie jak aksamit niesmak można zabić afrodyzjakami.....X 2
Jak zwykle spieprzyłem weekend moja wina miał być czilaut jest dystans liczony w chwilach sms pusta skrzynka odbiorcza kara za egoizm brak impulsu na łączach przybity przy bitach ty gdzieś sama na mieście ile jeszcze kurwa w środku cały wrzeszczę gram na nerwach nam gram całą orkiestrę taki typ taki niestety jestem gdzie ten uśmiech dom gdzie twoje zgrywy patrzę w lustro stop zatarłem tryby dziś gdzie tu puenta tam gdzie rozwiązanie we mnie szukam wciąż i nie przestanę bo tylko tak mogę naprawić co złamałem miałem nie obiecywać obiecałem bez sensu nie wiem skąd u ciebie ta siła ze jeszcze wytrzymujesz ze mną jesteś tak cierpliwa słowa nie pomogą głowę zwieszam nisko nie chcę by to prysło chciałbym mieć Cię bliżej dziś za oddech twój bym oddał wszystko no tak siedzę z telefonem z nosem wbitym w szybę
Czasem jutro nas zalewa łzami a miało być gładkie jak aksamit niesmak można zabić afrodyzjakami.....X 2