Rozumiem więc, że rozmawiamy o przeszłości. Na pięciolinię nawlekamy koraliki spojrzeń, policzki barwimy pożegnaniem, a później zasypiamy pocałunkiem zapisanym w słowach. Dlaczego nocą w milczeniu zwiedzamy perony, ucząc się od nowa zapomnianej rzeczywistości przetartego na kolanach szczęścia? W niematerialnej atmosferze letniego popołudnia oddycham pełnym światła powietrzem. Nim spadnie deszcz, zatrzaskuję za sobą drzwi i patrzę jak płowieje farba zdrapywana paznokciami doświadczeń.
Wracają myśli. Somnambulika zabijam otwartą powieką.