Mówią, że nic co ludzkie nie jest nam obce. Zastanawiam się, gdzie jest granica tej "ludzkości". Chyba znowu przekraczam te niewidzialne bariery. Temat pewnie poruszany był już na tym blogu kilka razy, co tylko potwierdzi, jak mało się zmieniłem (mimo usilnych starań).
Źle się czuje. Ostatnio zaciśnione przyjaźnie przez moje słowa czy zachowanie zostały rozluźnione. Powstają chore sytuacje, w których nie potrafie się odnaleźć. Znowu musiałbym się przyczaić za rogiem wydarzeń i przeczekać (aż widzę siebie - zwinięty w kłębek nerwów, przyczajony w cieniu i wyskakujący znowu w nieodpowiednim momencie z arsenałem nieprzemyślanych słów).
Czy pod wpływem będąc uaktywniamy jakieś nieużywane części mózgu? Czy to po prostu moja głupota każe mi robić rzeczy za które powinno się palić na stosie? To jest kolejna rzecz nad którą trzeba się poważnie zastanowić. Bo żeby to raz, ale nie co chwilę muszę coś odjebać. No nie ma dnia bez poruty. Moja zuchwałość i przesadna otwartość, chęć bycia w centrum - to wszystko stwarza tylko problemy. Podczas ostatniej rozmowie z koleżanką stwierdziłem, że nie mam sumienia. Cóż to w ogóle za idiotyczne stwierdzenie. Trzęsę się cały od czasu rozmowy telefonicznej, która wytknęła moje wszystkie wady. Jak każdy człowiek nie lubie krytyki. I jak każdy potrafię żałować. Oczywiście, że te grzechy nie zostaną mi odpuszczone od razu. Żmudne budowanie zaufania potrafię zburzyć jednym słowem.
Chciałbym się wygadać ale w tej sytuacji nie pozostaje mi już nikt, komu mógłbym powierzyć przemyślenia.
Najprostszym i najwygodniejszym rozwiązaniem jest ucieczka. Świetnie się sprawdzała. Teraz nie ma dokąd uciec. No i za stary jestem, żeby zamknąć się w pokoju, w sobie i nie wychodzić przez tydzień.
Wkurzam się, bo tak właściwie osoby, które znają mnie najlepiej poczuły na własnej skórze tego prawdziwego "złego" Mateusza. Czy ja wtedy jestem "naturalny"? To to czego unikam całe życie, odgrywając role dostosowane pod innych. Chcą widzieć głupka? Proszę bardzo. Wiecznie uśmiechnięty i miły? Ależ oczywiście. Pijany idiota, który nie pamięta co robił? Tak, to tylko u mnie. Za darmo sprzedaję duszę tylko po to by być "dostosowanym".
Nie lubie dołków psychicznych. Nie lubie wytykać sobie błędów. Nie lubie być ostatnim z najgorszych.
Opinię mam i tak nieciekawą, więc nie wiem czy powinienem się martwić. A może... tak, chodźmy się jeszcze bardziej skompromitować. Podążając za moim niepisanym kodeksem: Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej
Z racji tego, że wpis tutaj jest również podkreśleniem mojego egoizmu (poprawiam sobie komfort psychiczny) skończę ten krótki wywód. Aż szkoda mi siebie. Sarkazmem strzelam na lewo i prawo, no ale to pewnie też tylko reakcja obronna.
Położyć się tylko po to, by do 4 mieć wszystko poukładane. W końcu jutro trzeba stawić się w pracy i być "miłym i uśmiechniętym"
Szybki update:
Nie chę być ofairą, nawet nie miałem zamiaru nią być, pisząc tą notkę. Szybkie przemyślenia i mam solucję. Jednak rokowania się sprawdziły. Nie ma kurwa żadnego pomagania. Już nigdy nikomu w grubszych sprawach. W życiu trzeba polegać tylko i wyłącznie na sobie. Właśnie straciłem najlepszych przyjaciół. Proszę nie zbliżać się do mnie, bo jestem niebezpieczny dla innych. Najbliższy zaciemniony zaułek jest mój.