Po raz kolejny ktoś dał mi do zrozumienia, że ten świat który bym chciał, tak daleki jest tego rzeczywistego.
Ogariająca mnie radość wzbudza czasami złość. To jest tak jak z zazdrością. Na końcu okazuje się, że jakiś szczon, określający się mianem "skina" wyciąga nas z toalety i uwalnia agresję przed klubem z baletami. Smutne to. Naprawdę. I nie chodzi tu o moją spuchniętą twarz, ale o tego typka. Choć smutne jest też to, że dostajemy jeszcze mocniej za brak chęci do podjęcia walki.
To jest takie przykre. I chore.
Co to za ludzie żyją na tym świecie?
Chciałoby się uciec...