Zeszłoroczno-urlopowe gołębie.
Jakoś nie mogę doczekać się wolnych dni. Przedsmak jutro. Zamawiam słoneczną pogodę, może być kilka chmurek. No żeby tylko nie padało.
Dopadł mnie chwilowy kryzys. Na szczęście już przeszło. Kiedy wszystko Cię wkurza masz ochotę rozwalić coś i wykrzyczeć się. No i to właśnie zrobiłem. Wszystko wypada mi z rąk.
Ja wiem, oczywiście, że wiem, że to jak zawsze spowodowane jest tym samym. Odpocznę, zapomnę, pouśmiecham się i będzie już "normalnie", czyli tak jak zawsze. A może...
Może by tak coś pozmieniać? Generalnie właśnie to jest ostatnio bardzo palącą mnie kwestią. Zmiany. Na te największe nie mam funduszy ani samozaparcia. Ale... postaram się. Coś się kurcze musi zmienić.
Zacznę spełniać te malutkie marzenia.
Znajomi są już prawie na wyciągnięcie ręki, ale..
nie wiem czy umiem o tym wszystkim rozmawiać. Łatwiej jest przelać myśli w pismo.
To może pomilczmy? Oby "-my".