Mogę powiedziec że się doczekalam. Po "rozpaczy" w zeszłym roku z powodu tego, że nie pjechałam na Green Day, nadszedł dzień koncertu Iron Maiden w Poznaniu.
Już od początku kiedy wsiadłam w tramwaj dało się zauważyc naszą sporą rodzinkę jadącą właśnie na koncert, po wyjściu z tramwaju zostały tam może z 4 osoby hahah. Przy stadionie dostałam Biblie Metalowca i wbrew pozorom opowiada o Bogu, ale nie będę się rozpisywac na ten temat. Wpuścili nas na trybuny, ale udało mi sie poznac fajnych kolegów, którzy umożliwili mi wejście na płyte, z czego tak bardzo sie cieszyłam i nadal ciesze, że nie da się tego opisac. Pierwszy zespół Ghost, same piosenki nadawały się do słuchania i nawet są przyjemne dla ucha, więc moge powiedziec że źle nie było, o 19.30 zaczął grac Slayer. Najbardziej czekałam na Raining Blood, ale się troszkę zawiodłam, bo albo to mi występ Slayera szybko zleciał, albo na prawdę któtko grał. Ludzie robili pogo z tego co widziałam na nagranich, ale najważniejsze że go widzialam. Po pół godzinnej przerwie i dosyc długim intro na scenie pojawili się Iron Maiden. Jeszcze nigdy w życiu tak nie krzyczałam, nie skakałam i nie miałam takiego adhd jak tam. "Zrobiłam" swój własny świat. Nie liczyło się co myślą inni, tańczyłam, machałam wlosami itp. Muszę przyznac, że Iron dali z siebie wszystko, a show było przecudne. DZIĘKUJĘ WAM ZA NAJLEPSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA! Dzięki wam będę miała co wspominac...w sumie nie tylko ja, no 25 tysięcy ludzi, którzy mnie otaczali. Chxe mi się płakac ze szczęścia, jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiej sytuacji, w której mogłam byc 100% mną. DZIĘKUJĘ IRON <3