Piknikowe z Myszą i Gosią
Cały weekend oczywiście udany, chociaż sam festiwal w tamtym roku był chyba lepszy...
Dużo znajomych z tamtego roku i nowo poznanych
Już w drodze do Pieńska nie było nudno, bo prowadził nas sam Hołowczyc
Zaraz po dotarciu zaczeli wszycsy balować i oczywiście nie licząc tego, że dużo osób już tam było pobalowanych
Jedyne co z pierwszego dnia pamiętam to jakieś reagge na scenie
Drugi dzień się zaczął ciekawie, niestety nie dla moich włosów, które jednak nie wstały
Było dość gorąco, więc zanim zaczęły się koncerty to większość osób się wynudziła i najebała, a niektórzy nawet się wyspali
Dalej to działo się dużo rzeczy (wypady do biedronki itp).
Dzień zakończył zajebisty zespół Meinhof, który udało mi się nawet poznać
Rano się niechętnie wytoczyłem z namiotu Makówy, ale motywacją był zimny browarek na śniadanie
A gdy się ktoś mnie zapyta,
czy wyrosnę kiedyś z tego,
powiem, że wyrosnąć można z majtek albo klocków Lego.