Słit focia z Olą, na jakiejś domóffce
Zaraz po rozpoczęciu roku i dwutygodnoiwym (z małymi przerwami )
zamulaniu w szkole, rozpoczęły się długo oczekiwane ferie.
Było wiele planów, które oczywiście poszły się jebać,
aczkolwiek udało się doświadczyć nowych rzeczy, przygód i poznać parę osób.
Jakbym miał określić jakie te ferie były w dwóch słowach,
przyszedłby mi do głowy jeden opis: ZAJEBIŚCIE DZIWNE.
Nie da się ukryć zajebistości tych ferii,
bo w niektórych momentach przerosły nawet oczekiwania,
ale niestety czasami kompletnie zahaczały o dno.
Chyba coś się we mnie zmieniło...
To nie tak nagłaśniany przez świat początek 2012 roku,
ale właśnie te ferie odcisnęły się na mojej osobowości w niewytłumaczalny sposób.
Czy czas na zmiany? Nie umiem na to odpowiedzieć...
Może z czasem zrozumiem trochę więcej rzeczy,
ale teraz jedynym celem to brnąć przed siebie nie zważając na to co nas blokuje.
Jeszcze wiele się pewnie wydarzy przed wakacjami,
więc trzeba patrzyć na to co jest, nie to co będzie lub było.
W tym momencie do ogarnięcia szkoła jak najszybciej się da,
a za tydzień prawko. Może wtedy będzie trochę czasu,
by odetchnąć i na spokojnie wszystko przemyśleć. Zobaczymy.
Wciąż te same szare mury
Wciąż ci sami szary ludzie
Chętnie byś to wszystko olał
Nie pierdolił już się z tym