Co by tu napisać...
Jest ostatnio dosyć zmiennie.
Raz jest bardzo fajnie, że chce się żyć, a zaraz później robi się chujowo na całej linii.
Są plany, a nagle ich nie ma.
Nie mogą być wykonane, a zostaje tylko kompletnie zmarnowany czas, po przez ich zjebanie się.
Można roztrząsać to co było, czego się nie zrobiło, a co można było zrobić.
Chyba jednak nie warto.
Trzeba iść na przód, nie oglądając się za siebie.
Bawić się, bawić teraźniejszością, a za razem uważać by nie wpaść w jakąś otchłań błędów.
Na razie tylko szkoła, szkoła, szkoła...
Dzisiejszy wypad do Czech minimalnie uratował kompletne zjebanie weekendu.
Zobaczymy co przyniesie nowy dzień.
Patrzę w oczy oprawców, czuję pętlę na szyi
Jak skończy się noc umrę czy przeżyję?
Dla nich jestem nikim gdy mnie mają w garści
Muszę walczyć do końca, dopóki sił wystarczy