Zrobiłam to co miałam zrobić i aż mnie coś tknęło...
Dawno się tak nie czułam, miałam teraz czytać lekture, ale nie moge się skupić.
Nie wierze w to, jak łatwo można zaprzepaścić szanse na szczęście.
Nie wiem co mi się ostatnio dzieje, ale z dnia na dzień coraz bardziej żałuje pewnych rzeczy.Z każdym kolejnym poznanym człowiekiem, doceniam tych, których mimo wszystko NIE POWINNAM stracić. Myślałam, że to wszystko kiedyś minie, a tymczasem chyba jednak nie minęło. Właściwie to tak było, ale niczego nie można się pozbyć w stu procentach.
To co jakiś czas wraca... na chwile, ale wraca. I teraz jest właśnie ten moment.
Sytuacja, w której zaczynam się zastanawiać nad wieloma rzeczami.
To glupie, przeciez i tak nie zmienie przeszłości.
Ile w ciągu tak długiego czasu się zmieniło?
Jak dużo się śmiałam, płakałam i czy na pewno śmiejąc się, byłam szczęśliwa?
Czy tylko się oszukiwałam? Być może to drugie.
Od początku powtarzałam sobie: "W tej sytuacji nie da się nic więcej zrobić niż przeczekać".
Pamiętam te dni, jakby to było wczoraj.
Czułam się taka skrzywdzona i niczemu winna. Tymczasem było odwrotnie.
Sama siebie oszukiwałam. Wcześniej znałam zdecydowanie za mało osób, by móc docenić te, które powinnam. Mimo, że wydawało się odwrotnie. Dopiero z perspektywy czasu człowiek może dostrzec jak bardzo był omylny w pewnych sytuacjach.
I jestem pewna, że każdy ma takie przeżycia i wybory, z których do końca nie jest dumny.
To się nazywa głupota albo po prostu brak doświadczenia.
Niby takie sytuacje uczą, ale gorzej jak co jakiś czas wracają.
Czy to w rzeczywistości, czy w postaci snów - nieważne.
One ciągle gdzieś tam są i Cię męczą.
Wiem, że pisanie tego tutaj nic nie zmieni, ale sądzę, że może choć troche pomoże.
Poza tym, lubię pisać, więc poniekąd sprawia mi to przyjemność.
Dlaczego poniekąd? Bo robiąc to co lubię, rozdrapuje, to co boli mnie najbardziej.
Pozostało mi tylko śmiać się z tego jak rozdartą osobą jestem. (Miałam użyc bardziej trafnego słowa, ale mam go na końcu języka i nie mogę za nic sobie przypomnieć, co często mi się zdarza). Chyba już 'myślotok' mi się zaczyna kończyć, więc idę jeść i zrobić coś pożytecznego, o ile to w tej sytuacji będzie dla mnie wykonalne.
P.S A no i czekolada ze zdjęcia była pyszna, ale została już zjedzona. :>