Zobaczyłam dziś coś, na co długo czekałam.
A teraz wiem, że było to coś, czego, zdecydowanie nie powinnam była zobaczyć.
A nie wiem nawet dlaczego chciałam to zobaczyć, chyba tylko po to, żeby dojść do wniosku, że lepiej by się stało, gdybym tego nie zobaczyła.
(no chyba, że nazajutrz mogłabym wyjechać do Słonecznej Italii, zmieniłoby to zupełnie wszystko)
Ale czy żałuję? Assolutamente NO! ^^
Jak to jest, że człowiek tak długo buduje zaporę, poświęca się temu i robi to z taką dokładnością, w nadziei, że przetrwa ona jakiś okres, do czasu gdy niebezpieczeństwo się oddali, a w rzeczywistości zapora jego runie w tak krótkim czasie, przy pierwszym spotkaniu z żywiołem? Jakiś lewy materiał? Nieodpowiednie miejsce?
To niebezpieczeństwo zawsze przychodzi w momencie, w którym zupełnie nie spodziewasz się jego nadejścia.
Wrysowałam w Ciebie kogoś, kim z pewnością nie jesteś.
A teraz ciężko mi uwierzyć, że to nie Ty.
Ostatnio to moja ulubiona, skwaszona mina.
Maraton włoski mnie wykańcza. Maraton włoski w deszczu. (?!)
GDZIE TO SŁOŃCE, KURNA?!