Święta to zaraza. Żarcie, rodziny, pierdolenie o dupie i tracenie czasu na jakieś bezsensowne wpierdalanie tego wszystkiego, co można zjeść każdego innego dnia...Nienawidzę Polski i tych świąt, w których chodzi tylko9 o to, żeby sie nażreć jak locha i najebać. Nie czuję potrzeby nażerania się i picia wódki w ilościach przemysłowych, nienawidzę jakiegoś łżenia po rodzinie, bo wolę siedzieć sama i pracować, robić coś z sensem, a nie wbita za stół słuchać po raz setny tych samych historii.
Nie mam rodziny, moi starzy mają tak wyjebane na tradycje jak ja, pojechali sobie na urlop i nie ma ich do 4 maja, a ja z konieczności gniłam u rodziny mojego lubego, która liczy 43985709438652034856234057 osób, przygniatra mnie to, nie lubię spędów i w sumie chociaż ma fajną rodzinę, to siedzieć z nimi 6 godzin i słuchać jak się drą (bo wszyscy mają tendencję do prucia ryja, a jak się nawzajem przekrzykują, to jest nie na moje nerwy). I nasłuchałam się, jak to ja nie powinnam sie odchudzać. Pfff, a co to ich kurwa interesuje? Moja sprawa i moje życie, i nie bedę całego wolnego czasu poświęcała na wpierdalanie jakiegoś obrzydliwego mięcha i pyrów, i sałatek składających się głównie z majonezu. Bo nie i chuj. Ciągle mi coś donosili, kazali sobie nakładać, nożeszkurwajapierdole! Całe dnie nic nie jadłam, żeby mnie nie zapaśli, dobrze, że była jakas pierś z kurczaka, to siedziałam nad plasterkiem cała imprezę. Nienawidzę świąt, mam zaległości z poracą, bo niestety rodzice mojego faceta nie rozumi9eją, że chuj mnie boli ich zmartwychwstanie pańskie, latanie po kościołach i inne gówno, nie wierzę w bozię, nie mam chrztu i leję cienkim sikiem na ich wielkanoc. I tak, wolałabym popracować. Tyle, że jak o tym powiedziałam mojemu, to mnie ojebał, że raz kiedyś idziemy do rodziców a ja to przezywam i bym wolała siedzieć i rysować "moje czaszeczki "(tak mnie podsumował, dzięki czemu dwa dni miał mnie z głowy a wypominać bedę do końca zycia, nie musi mu się podobać to co robie, ale nich to kurwa szanuje troche). Pewnie, że bym wolała, tak jak i wiele innych rzeczy zamiast bezproduktywnego zalegania za stołem nad talerzem zarcia.
Pierdole, dzisiaj nic nie jem i gówno mnie obchodzi co on na to. W ogóle wkurwia mnie wszystko, bo jestem przed okresem, mam zaległości z praqcą przez te jebane obiadki z babciami, ciociami itp, powiedziałam, że na majowy weekend to ja mam zaplanowaną pracę a nie wyjazdy i inne badziewia, nie mam za co wyjeżdżać, stypendium mam do lipca i miło by było, gdybym do wtedy ogarnęła pracę mgr i film, żeby iść do normalnej roboty.
A na zdjęciu mój nos jak hamulec od Ursusa i megazajebista torba z grafiką mojej najulunbieńszej ilustratorki.
Idę się zabić, a potem pisać pracę. Ave:)
gdyby ktoś miał pytania --->FORMSPRING zaprasza:)
I nuta na dzisiaj--> moja ulubiona romantyczna piosenka o miłości:)