Takie sobie zrobię. Kiedyś sobie zaprojektowałam, już chyba mi się zmieniło, poza szwami na ramionach, bo są zajebiste i o nich marzę od dawna:)
Nieważne.
Weekend zawalania, jak zwykle, już nie mam siły ze sobą walczyć, skoro i tak żrę, bo zawsze są rodzinne obiadki, znajomi wpadają, zawsze coś, z masą zarcia, a kończy się walką wewnętrzną, jedzeniem, żeby się krzywo nie gapili, zwłaszcza że wszyscy wiedzą, jak u mnie wygląda historia choroby, a potem mam wyrzuty sumienia, rzygam, mam jeszcze większe, ogólnie weekendy pod tym wzgledem są do dupy.
Ten był masakryczny, chociaż w sumie fajny, niewiele robiliśmy, ja pogotowałam, co przeuwielbiam:), zrobiłam schabowe w kokosie, pieczone ziemniaki, zasmażaną kapustę, bezy kokosowe z białą czekoladą, sałatkę z surimi w cieście...mrrr, a zjadłam tylko popcorn z mikrofalówki, bo mam na niego fazę. pewnie mam mało wapna, jak jest chcica na słone to podobno może być odwapnienie. Cóż, z moją osteoporozą to niefajnie.
Dziusiaj oczyszczanie, same płyny, bulion, woda, herbata, jakieś pestycydy...ogólnie nic stałego. Z ćwiczeniami też zaniedbałam ostatnio, więc biorę się za siebie i codziennie 40 minut jakichkolwiek, buns, legs, brzuszki, rozciąganie itp. W weekend idziemy na rower, na dłuuuugo, kocham jeździć po wsiach i cykac zdjęcia:)
Czasem sobie myślę, że nigdy nie bedę taka, jak bym chciała. Jestem stara, żyję trochę inaczej niż większość z Was, nie mam nad głową rodziców, nikt mi się w nic nie wpieprza, prawie już nie studiuję, bo ostatni rok to raczej bywanie w szkole w konkretnym celu...mam ustabilizowane życie, mam coś w rodzaju pracy:), mam na głowie dom, rachunki, pity, urzędy i całą resztę, to jednak trochę inaczej, i chyba ciężej jest się tak zafiksować, przynajmniej mnie. Nie mogę być już taka skupiona na sobie, może już nie umiem, po prostu dorosłośc, bleh, myślałam, że zawsze będę młoda, a tu dupa:/