jadę do domu,
jadę do domu, powtarzasz sobie,
krzyczac na czerwone światło,
potrącając zupełnie przypadkowych ludzi
zajmując miejsce parkingowe sąsiada,
jadę do domu,
jestem w domu
i
nic.
telewizor.
negocjacje z lodówką.
od czasu do czasu pielgrzymka do
łazienki w celu pozbycia się wyrzutów
żołądka.
wieczorem jeszcze wyskoczysz
do apteki, po lek na przedawkowanie telewizora
wyskoczysz sobie pigułkami,
obudzisz się w szpitalu,
zignorujesz szpital i tych wszystkich
lekarzy miłosierdzia
do domu do domu
pojedziesz
czerwieniąc swoje ulice przechodniami