Należę do osób, które nadmiernie przejmają się problemami innych. Nie ukrywam, że to cecha, która utrudnia medyczne życie - co nie zmienia faktu, że dotychczas nie zdarzało mi się spędzić choćby godziny po zajęciach na myśleniu o chorobie i cierpieniu danego człowieka. Do dzisiaj, kiedy to spędziłam 2h na oddziale noworodkowym. Pierwszy raz w życiu prawie rozpłakałam się nad pacjentem. Małym, obrzękniętym biedactwem, dla którego nie ma ratunku. Żałosne, nie? Na swoje usprawiedliwienie zgłoszę, że nie pierwszy raz z taką sytuacją się spotykam. Nie wiem co jest w tych kilkutygodniowych maleństwach, że tak na mnie działają. Chyba to, że nie mówią, czego potrzebują. Np., żeby ktoś poprawił im poduszkę. Albo przestał juz badać tę stupkę, bo to wkurza. A przecież są zaopiekować najlepiej na świecie i mają wszystko, co im do życia potrzebne.
Ps.Najpiękniejszy zegar na świecie stworzyła moja przyjaciółka:)
Użytkownik smiletotheworld
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.