Lipiec, 2017 rok.
Studentka - praktycznie - drugiego, a USOSowo pierwszego roku studiów na kierunku lekarskim, robi pacjentowi EKG na oddziale chirurgicznym, w ramach praktyk wakacyjnych.
Wait, wait, wait.
Nie robi EKG, bo to niemożliwe. Od dziesięciu minut męczy się z zakładaniem elektrod pacjentowi, u którego żebra można policzyć gołym okiem, stojąc w drzwiach do sali chorych, a przestrzenie międzyżebrowe są jak dołki, w które bez problemu można włożyć trzy długopisy. Gdy jednak jakimś cudem elektrody całkiem nieźle się trzymają, na paluszkach oddala się aby uruchomić maszynę drukującą. Niestety, dwa odprowadzenia ponownie odpadają, a zrezygnowanej dziewczynie pozostaje (wg nakazu p.pięlęgniarki) dociskać elektrody w czasie badania.
Kilka dni później zafascynowana przyszła lekarka pierwszy raz w życiu widzi wyciągnięte na wierzch jelita. Robiło wrażenie. Akurat był to ten pacjent od EKG. Tym razem od środka.
Zmarł dwa dni później. Rak trzustki.
***
Listopad, 2018 rok.
Dwudziestojednoletnia studentka III roku kierunku lekarskiego przemierza korytarze w Klinice. Strasznie lubi swój malinowy stetoskop, ale nie za bardzo wie, jak go nosić. No bo, jak zakłada na szyję, to trochę zbyt lansiarsko, a lekarzem przecież nie jest (i jeszcze długo nie będzie). Gdy jednak wkłada do kieszeni, to czuje się jak kangur, bo nosić musi także zeszyt, długopis i telefon (koniec końców zawiesiła go na szyi, zakrywając fartuchem). W towarzystwie koleżanek-studentek, wchodzi do sali numer iks.
Przez myśl jej przemknęło, jakim cudem ten pan od EKG, z rakiem trzustki, jednak nie umrał i dziś tu przeszedł.
Całe szczęście nie musiała się wysilać.
Pacjenci wyniszczeni nowotworem, cierpiący, nie mający już żadnej deski ratunku, w zamian za to wyliczone dni do śmierci, to ci, których widok szczególnie pozostaje w sercu.
Ogromne, wychudzone ciało, charakterystyczny styl bycia, twarz wydająca się być ciągle wystraszona.
Ci pacjenci wyglądali identycznie.
Tym razem mięsak.
Użytkownik smiletotheworld
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.