Ukrywając przed całym światem cząstkę siebie, próbuję niczym mała dziewczynka schować się cała. Przed wszystkimi i przed wszystkim; ciagle marzę, myślę, wspominam i układam setki scenariuszy, które nigdy nie będą miały prawa bytu. Desperacko potrzebuję wakacji, wypoczynku, nowych miejsc i nowych ludzi- potrzebuję zmian. Tymczasem wszystko jakby się zatrzymało, tkwię nieprzerwanie w jednym i tym samym miejscu, i już chyba nawet nie próbuję się ruszyć. Poddałam się temu środowisku, temu miejscu i krajowi, które darzę szczerą nienawiścią. Tak bardzo chcę już się stąd wydostać.
Chciałabym również przywrócić wszystko do dawnego, świetnego porządku i po prostu zaprosić ją do siebie na kawę. Ale chyba mi nie wypada, chyba za dużo się wydarzyło i zbyt wiele niepotrzebnych i krzywdzących słów padło.
Może za kilka miesięcy będziemy pić kawę w jednej, wspólnej kuchni?