MIESIĄC PÓŹNIEJ:
Dzisiaj mija dokładnie miesiąc od kiedy tu jestem. Całe dnie spędzam z Danielem,który jest swego rodzaju moim opiekunem.
Każda noc jest taka sama, zero snu wciąż wypłakuje się w poduszkę . Ciągle przed oczami mam obraz tego się stało,niesamowity ból jak i tęsknota rozrywają mnie od środka na miliony kawałków.
-i jak gotowa?- z zamyśkenia wyrywa mnie głos Daniela.
-nie wiem czy będę kiedykolwiek- uśmiecham się blado i ruszamy w kierunku drzwi. Jednak nie jest mi dane opuszczenie pomieszczenia,ponieważ czuję jak na moim nadgarstka zaciska się dłoń bruneta.
-Swój posłuchaj nie możesz tak dalej postępować. Musisz się w końcu wziąć w garść. Masz misje,którą musisz wykonać- mówił spokojnie.
-nie bądź śmieszny czy tu ktokolwiek się mną interesuje co czuje?nie! Każdy ma mnie gdzieś. Nikt nie chciałby być w mojej skórze. Ja nawet nie wiem czy moja córeczka przeżyła- w końcu nie wytrzymuje i wybucham płaczem.
-ciii,nie płacz- mówi to gładząc mnie po plecach.-ona żyje- szepcze mi na ucho. Szybko się od Niego odkrywam i patrzę zdezorientowanym wzrokiem.
-póżniej Ci wyjaśnie,a teraz chodź- złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po 10minutach stanęliśmy przed dużymi białymi drzwiami.
-idź, zobaczymy się nie długo- uśmiecha się dodając mi otuchy.
-ja nie dam rady- patrzę na Niego przerażona.
-dasz, tylko Ty możesz mu pomóc -mówi po czym wpycha mnie do pomieszczenia. Moje ciało ogarnia dziwne uczucie,znowu czuje się tak jak wcześniej mimowolnie zamykam oczy. Kiedy je otwieram jestem w miejscu,w którym już kiedyś byłam. Rozglądam się po pomieszczeniach. Wszystko jest takie znajome. Przechodzą korytarzem coś karze mi się zatrzymać przed jednymi drzwiami. Nie pewnie naciskami na klamke i wchodzę do środka. W pomieszczeniu panuje okropny bałagan. Na stoliku leżą klucze pieniądze i biały proszek,a wokół małe torebeczki z taką samą zawartością. Szybko domyślam się co to jest. Czuje,że ktoś mi się przygląda. Odwracam się gwałtownie i widzę te oczy,których nie zapomne.
-Patryk-szepcze