Dzień dobry! Wszyscy teraz muszą siedzieć w szkole przed weekendem, a ja obijam się w domu. To w sumie śmieszne, gdyż jeszcze wczoraj wieczorem jak już szłam spać pomyślałam sobie, że od dzisiaj zaczynam normalnie żyć, że od dzisiaj w końcu muszę coś ze sobą zrobić czyt. ogarnąć się pod każdym względem.. A dzisiaj spóźniłam się na autobus, uciekł mi przed nosem i myślę sobie (Może to jakiś znak, może właśnie to ten znak nowego życia o, którym wczoraj rozmyślałam) dość dziwne, ale wydaje mi się, że może jednak coś oznacza.. Jeżeli jest tak jak myślę to bardzo się z tego cieszę, że w końcu wyjdę z tych szarości w jakich się ukrywam od dobrych dwóch miesięcy i wejdę w sferę kolorów i czegoś nowego. Mówiąc nowego mam na myśli inną codzienność, która nie polega na wstaniu z łóżka, zjedzeniu śniadania, pójścia do szkoły, wrócenia z niej, nauczenia się, (a czasem nawet i nie) na następną lekcję i pójścia spać, żeby jutro i pojutrze zrobić dokładnie to samo. Taka szara, straszna, nudna, chora, wciąż ta sama rzeczywistość. W końcu człowiek uświadamia sobie, że marnuje życie (no bo jest to w jakiś sposób marnowanie życia) i spina dupsko mówi sobie ''Dość'' i stawia pewne kroki korzystająć z każdej okazji jaką napotka podczas wędrówki do przodu. Ja właśnie chyba doświadczyłam czegoś takiego i mam nadzieję, że to nie jest coś co sobie wmawiam, ale to jest coś naprawdę, że już koniec TEGO SAMEGO.. Pora zacząć coś nowego.
*Zdjęcie stare jeszcze chyba z sierpnia, ale dodałam bo uważam, że tematyczne.
''Ciągle mówisz, że chcesz coś zmienić.
Ale wciąż zachowujesz się tak samo.'' - nieznany.