Co za pieprzony dzień!
Zawsze jest tak, że gdy nie chcesz o czymś myśleć to myślisz o tym coraz więcej i więcej...i więcej.
Przecież już odpuściłam. Dawno dawno dawno temu odpuściłam. Powiedziałam sobie, że mam dość, i że chcę być w końcu szczęśliwa.
Jak już wchodziłam po schodach wieczorem doszłam do wniosku [a właściwie już od dawna to wiem, ale dopiero teraz miałam odwagę o tym pomyśleć tak na poważnie, jakbym wypowiedziała te słowa głośno], że powinnam urwać tych kilka kontaktów, przeboleć to, i wtedy bym zapomniała i mogła żyć NORMALNIE.
To takie zabawne, kiedy dwoje kiedyś bliskich sobie ludzi ma teraz podobne myślenie i potrafią powiedzieć, że nie chcą z nikim się wiązać, że nie chcą z nikim być... a przeciez kiedyś byli tak blisko.
Tak łatwo jest myśleć o tym, co było kiedyś, co mogło być gdyby...
Przecież liczy się to, co jest w środku.
Kiedyś postanowiłam, że będę szczęśliwa wtedy, gdy Ty będziesz szczęśliwy...
Chciałabym doceniać to, co mam i cieszyć się z takich malutkich rzeczy...takich maleńkich...