Po takim intensywnym zwiedzaniu w palącym słońcu, czas w końcu odpocząć w jednej z licznych knajpek i usiaść w cieniu dużego drzewa...
Oczywiście na upał najlepsze jest zimne lokalne piwo, Sarajevsko, ale jest jeszcze coś, czego koniecznie trzeba spróbować...
Lokalnej odmiany kawy po turecku, czyli kawy po bosniacku...
Mówi się o niej, że jest czarna jak noc, gorąca jak piekło i słodka jak miłość i trudno się z tym nie zgodzić& Do tego smakuje jak najlepszy przysmak.
Bo w Bośni wszystko się kręci wokół kawy. Pije się ją rano, w pracy, podczas przerwy w mieście, wieczorem, a kiedy przyjdą goście najpierw serwuje się kawę, która nazywa się dočekuaa, czyli kawa powitalna. Kobiety kontynuują rozmowy przy kawie nazywanej razgovoruaa, czyli kawie rozmownej, a po wypiciu kawy nazywanej sikteruae odchodna, wszyscy wiedzą, że czas się rozejść i wracać do domów.
Bo kawa mierzy też tutaj czas trwania wizyty w domach. :-) Po pierwszej, powitalnej kawie gospodarz wkrótce przyniesie drugą "żeby się lepiej rozmawiało", ale dopiero po wypiciu trzeciej dobrze wychowany gość powinien napomknąć, że na niego już pora... Wówczas gospodarz zaprosi na czwartą, pożegnalną kawę, po której już rzeczywiście wypada wyjść.
Obejrzyjcie ciekawy filmik o histori i całej oprawie picia kawy po bosniacku >>>
Zaparzana kawa pochodzi z lokalnych palarni i w Polsce dostać taką można jedynie w specjalistycznych sklepach z kawą. Ziarna są brązowe, a nie czarne, więc po zmieleniu kawa ma kolor cynamonu. Jest bardzo mocna, ale bez goryczy i kwaśnego posmaku.
Do zaparzania kawy w krajach bałkańskich używa się tygielka, nazywanego tam "dżezva". W Turcji i w Bośni tygielki zwężają się ku górze, są miedziane i bogato zdobione, niekiedy można na nich znaleźć symbolikę islamską. Zamiast filiżanek podaje się maleńkie białe porcelanowe czarki umieszczone w miedzianych koszulkach.
Kawę po bośniacku łatwo możemy przygotować sobie w domu. Do dżezvy należy wlać tyle filiżanek wody, ilu jest gości. Kiedy woda się zagotuje, rozlewamy odrobinę wrzątku do każdej filiżanki, a do gorącej wody w tygielku wsypujemy tyle pełnych łyżeczek kawy, ilu jest gości.
Mieszamy, stawiamy na mały ogień i... nie odstępujemy już tygielka na krok. Gdy zobaczymy, że kawa zaczyna się unosić, podnosimy ją, czekamy aż pianka opadnie i znów zbliżamy do ognia. Kawa powinna się w ten sposób podnieść i opaść trzy razy. Rozlewamy ją do filiżanek, do których uprzednio nalaliśmy wody.
Tak przygotowana kawa jest przepyszna i sam lubię ją w ten sposób przyrządzać. Ale to tylko jeden z przepisów, bo kawę po bośniacku możemy przyrządzić na wiele sposobów.
Oto inny:>>> http://www.youtube.com/watch?v=_D0x3uDkEj8
Gotujemy wodę w tygielku, i słodzimy ją. Gdy osiągnie temperaturę 100 stopni, połowę tygielka przelewamy do innego naczynia a do pozostałej połowy wsypujemy 2 -3 łyżeczki kawy. Wszystko razem mieszamy i pozostawiamy na ogniu do pojawia się charakterystycznych bąbelków, które nam mówią o tym, że kawa gotuje się. Po zagotowaniu i pojawieniu się pianki, odlewamy ją go filiżanki a do reszty kawy wlewamy odlaną wcześniej wodę. Gotujemy ponownie i wlewamy gorącą miksturę do naczynia z pianką.
Ale kawa po bośniacku była by niekompletna bez Rachatłukum
Rachatłukum to tradycyjny smakołyk pochodzący z Persji, który dotarł na Bałkany wraz z Turkami.
Jest to coś słodkiego w rodzaju galaretki, zwykle o smaku owocowym, wyrabiane ze skrobi pszennej lub mąki ziemniaczanej oraz cukru. Zamiast cukru pierwotnie używano miodu.
Rachatłukum jest podawany w postaci kostek oprószonych cukrem pudrem.
Początki tego deseru sięgają XV wieku, natomiast obecnie najczęściej stosowany przepis pochodzi z XIX wieku. Cukier, mączkę ziemniaczaną i wodę gotuje się wraz z orzechami lub owocami przez 12 godziny, aż zgęstnieje. Następnie przelewa się do drewnianych tac posypanych mąką ziemniaczaną i zostawia na 24 do 48 godzin, aż ostygnie i uzyska ciągliwą konsystencję. Następnie kroi w drobną kostkę.
Można oczywiście ten smakołyk zrobić również samemu nieco inaczej.. Łasuchy i dzieciaki na pewno nie odejdą dopóki choć jeden kawałek będzie na talerzyku...
180 ml soku ( truskawkowy, wiśniowy, z czarnej porzeczki lub innego)
70 ml wody
220 g cukru
70 g skrobi kukurydzianej lub ziemniaczanej
180 ml soku lub wody gotować z cukrem, aż zrobi się syrop. W 70 ml chłodnej wody rozmieszać skrobię, wlać do syropu i dobrze wymieszać.
Gotować, aż dobrze zgęstnieje i wylać na płaską formę wysmarowaną oliwą. Odstawić do stężenia, a następnie pokroić na małe kosteczki (2x2 cm) i oprószyć cukrem pudrem. Przechowywać w szczelnym pudełku.
Tradycyjny sposób picia kawy nakazywał najpierw zjeść rachatłukum, następnie popić trochę wody, a dopiero potem zacząć pić kawę.
Zdarzały się kawiarnie, gdzie nie szanujących tego zwyczaju i konsumujących w innej kolejności po prostu ... wypraszano :-)
PS..
nadszedł pierwszy w tym roku dluższy weekend... Ciekaw jestem, czy ktoś z Waspokusie się o wykorzystanie podanych przeze mnie przepisów.... No i czy powie jak smakowalo..... :-)
Smacznego zatem i odpoczywającego.....
Inni zdjęcia: Na małym mostku patkigdJa patkigd;) patkigd;) patkigdJa patkigdNa tle fontanny w Toruniu patkigdW aucie patkigdNa tle fontanny patkigdNa tle Drwęcy patkigdŁubin kwitnie...:) halinam