Każdej nocy przychodzi...
Najpierw daje nadzieję, budując mnie od podstaw.
Trzyma za rękę i mówi, że jest. Jest i będzie.
Od zawsze, na zawsze.
A ja... Przez tą chwilę jestem najszczęśliwsza na świecie,
bo mi do szczęście nie potrzeba zbyt wiele.
A zarazem aż za dużo, żeby ktoś przutulił,
otarł łzy, żeby był. Po prostu był...
Widzę Ją w snach i w każdej minucie ciszy.
Widzę Ją, gdy jestem sama.
Widzę Ją, ale nie tak, jak widzieć kogoś można.
Widzę Ją w myślach, snach, marzeniach, których spełnienia się boję.
To Ona pojawia się co noc. Dając mi nadzieję.
Zawsze myślałam, że jest zła, że chce mnie zabrać.
Jednak ona daje mi dużo wiary i kołysze do snu.
Kiedyś bałam się zasnąć. Myślałam, że się nie obudzę.
Teraz jest inaczej. Lecz nagle...
nagle po prostu rzuca moją dłoń i śmieje mi się prosto w twarz.
Zostawia mnie. Po raz kolejny. Kolejna porażka, kolejny cios.
Porzuca mnie... na zawsze. Zabawka- nią byłam. Za dużo sobie wyobrażałam.
Byłam naiwna myślac, że mogę być w końcu szczęśliwa. Ktoś był blisko, tak blisko mnie.
A ja... Myślałam, że będzie zawsze. Ludzie przychodzą i odchodzą.
To jedna ze smutnych prawd życia. Jedna z wielu.
Tylko dlaczego ona tak bardzo boli?!
BY MATIS...