Już nie wiem, zgubiłam się.
Na zakręcie Twojego głosu.
I już nie wiem gdzie zaczynam się ja, a gdzie Ty.
W którym momencie przestałam patrzeć na siebie i tylko przed siebie,
a w którym momencie zaczęłam patrzeć pod Twoje nogi.
Bo przecież coś mogłoby Ci się stać!
Nie zgubiłam swojego egoizmu, to nie tak.
Ja chcę dbać o Ciebie, żeby mnie samej nie bolało.
Ach, słowa, słowa.
Jeszcze nie stworzono takiego wyrazu, który by opisał tą burzę we mnie.
Może ten wyraz kryje się pod tym parasolem trzymanym wysoko nad moją głową?
A może w ramieniu podanym, bo przecież ślisko?
Nie, nie istnieje, tak samo jak nie ma słowa na Twój zapach albo koloru określającego Twój wzrok czuły.
Znowu, znowu, znowu.
Ja nigdy nie zmądrzeję, ale ta perspektywa... w ogóle mnie nie przeraża.
Jak dobrze, że każde, nawet najgłupsze i najbardziej niedorzeczne uczucie jest pierwsze i najważniejsze.
I choć zdaję sobie jasno sprawę z tego, że to niezdrowe dla mnie samej...
Pozwalam sobie uśmiechać się.
A raz nawet uśmiechnęłam się do jakiegoś faceta w kolejce, na co on odpowiedział tak zdziwionym spojrzeniem, że aż parsknęłam śmiechem w fioletowy szal.
Nie mogłam inaczej, bo mam wiosnę w sobie.
Po prostu, niech Świat mi na to pozwoli, nie dbam i nie chcę dbać o ewentualne rozczarowanie.
Jestem szczęśliwa, o tu, w środku, i chcę żeby tak zostało.
Nawet jeśli ta radość jest tylko chwilowa.
Warto.
O Boziu, jak dobrze, że takie tylko małe kółko tu zagląda, bo coraz gorszy ten mój bełkot.
Ach i wracam do muzyki sprzed lat więcej niż kilku.
Kayah i Bregovic.