Na zdjęciach: Elbrus, Elektra, Etna i Lejdi.
I
Ooo jeeeny, ile mnie tu nie było... Ponad miesiąc! :c
Ten "ponad miesiąc" był bardzo ciężki i trudny. Przyznam, że wiele się działo, niekoniecznie przyjemnych rzeczy, ale coś miłego od czasu do czasu też wpadło. Przez wiele rzeczywistych problemów, moja konna bajka się urwała. Tak nie może być, ooo nie! Trzeba będzie ją pomału, od nowa zacząć pisać. Tak postanawiam. Tak, będę się starać. Tak, zmobilizuję się. Nie wiem co opisać, nic już nie pamiętam, o datach nawet nie wspomnę.
Zagłębiając się daleko, daleko w swe myśli, przypomina mi się jeden z dni spędzony w Duląbkowej dziczy, kiedy to pogoda nam dopisywała, jak i optymistyczny nastrój również. Co jakiś czas zawiewał delikatny zefirek a słoneczko zaś, wydobywało z siebie promienne, bijące blaski, prześwitujące zza białych obłoczków. Cudowna pogoda na konne szleństwa. W tym samym czasie kiedy panna M sprzątała w boksie, ja, ciesząc się chwilą, rozradowana przeganiałałam na małej, jeszcze zielonej łące - pełną energii E <3. Kiedy ta opadła z sił, tak samo jak i ja, przybyła panna M z lonżą i ku mojemu zdziwieniu podrzuciła mnie na grzbiet czterokopytnej. Ahhh... Niezapomniana chwila! Na początku byłam spięta, każdy milimetr mojego ciała był skurczony. Po dłuższej chwili siedzenia na ulubienicy, moje rozgrzane części ciała zaczęły się rozluźniać, mięśnie stopniowo odpuszczały. Cudowne oklepowe przeżycie! Na koniec Erta przeszła grzywową metamorfozę. Erta sportkoń haaa... :*
Sięgając troszkę bliżej, a dokładnie do kilku dni z Huzara, nie mam przyjemności ogłaszać, że całą mną rozdziera. :( Bolesne chwile dla mnie oraz dla koni, które opuściłam. Czas na nic nie pozwala... Jazdy ze wspaniałą panią instrutor K coraz prężniej się rozwijają. Tylko ile męki w to wkładam... Ciągle to nowe nowości mnie spotykają, o których wcześniej nawet nie pomyślało mi śnić. Masę świeżych rzeczy do ogarnięcia, błędów od gromu, nad którymi będę pracować, jeszcze dłuuuga trasa przede mną. Ale nie mogę się poddać, nie teraz, nie w tej chwili. Wierzę, że przebrnę i kiedyś się uda, że kiedyś dotrę do celu, o którym marzę od kilku lat. Jak na razie nie trafiłam na nowego ulubieńca i nie jestem pewna czy nadarzy się to w najbliższym czasie. Kilka jazd na Pagonie dały mi mnóstwo do namysłu, ale co z tego, jak zaniedbałam wszystko. Tak ciężko znaleźć mi choć sekundę na poważnie ważne sprawy. Po długiej przerwie od kontaktu z tym koniurem, uśmiechnięta przybyłam go wylonżować. Najpierw czyszczonko, potem zabrałam go do czterech, drewnianych ścian. Taaaki spokojniuuutki, jeszcze nie zamknęłam wejścia drągami, a ten wytarzał się tuż przed moimi butami. Iii... cooo byłooo dalej??? Z hali wyszłam z płaczem. Zdesperowana dostałam nauczkę, że muszę więcej czasu spędzać przy grzywiastych. Pagon zaczął świrować, a ja stałam jak wryta, z wielkimi, przerażonymi oczyma i nie wiedziałam co robić. Jak go uspokoić? Zad za zadem, strzelanie kopytami tuż nad twarzą, w pewnej chwili byłam przekonana, że konisko przeskoczy drągi i będzie trzeba latać po całych Kaczorowy, by móc go złapać. Po rozwścieczonym, dłuższym czasie sam się uspokoił. Gniew owładnął mną całą. Zła zaprowadziłam go do szopy. Czy ja powracam do początków? Czy naprawdę tyle poświęconego czasu, tyle chwil spędzonych z tymi istotami potrafią w mgnieniu oka zniknąć? Nie wiem co się dzieje. Coś złego powraca. Nie mam sił znów pokonywać swoich lęków do koni. Tak, kiedyś one były i przeminęły, a teraz znów wróciły. To straszne, a może nawet i śmieszne. Jak osoba zakochana w rumakach może nagle zacząć ich się lękać? Pozostawiam to bez komentarza. Jedyna rada dla samej siebie, to mobilizacja, spięcie pośladków i bycie zdecydowanie częściej w stajni przy koniach.
Dwie jazdy przeżyte na Mollu. Pierwsza śmiechowa, rozpoczynająca się od upadku. Hahaha... Nikt nie raczył mnie powiadomić, że konisko nie chodziło przez dwa tygodnie. Istne roooodeeeeeooooo!!! Drugą jazdę zaliczam do tych przyjemniejszych. Zapanowaliśmy nad pewnymi kwestiami i mogę przyznać, że było OK. :) Jeszcze wiele rzeczy do poprawienia, nauczenia, zmienienia itp, itd ale daaaa się to wyuczyć. Będziemy kombinować na lepsze! :D (troszkę zluzowałam i mogłam czerpać z tejże jazdy delikatno-lekkiego relaksuu..)
...
A tak poza tym, to zamierzam próbować różnych różnorości. Nie przywiązuję się. Nie zamierzam. Próbuję nowości! Może na coś natrafię? Hmm... kto wie, kto wie...???
*PS. Trzeba będzie odwiedzić E <3, bo aż wstyd, że tak dawno u niej gościłam. :c
ŻYCIE JEST RUMAKIEM, KTÓRY NIE ZNOSI TCHÓRZLIWEGO JEŹDŹCA!!!
Inni zdjęcia: Brią kurdupelpunk1477... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Wiosna 2025r. rafal1589Dostojka dafne jerklufoto... maxima24... maxima24