z majowego weekendu - Świętokrzyskie. :)
Wczoraj była matura ustna z angielskiego, która wszystkim poszła jak krew z nosa. Ale uzyskałam magiczne 15 pkt, najwyższą notę u Pani Dot, więc nie narzekam już. I niech się Japan nie śmieje. :) Całą noc przed maturą ćwiczyłyśmy z Jolantą zestawy, spałyśmy niecałą godzinę. To jedna z niewielu kobiet w moim życiu, której piekę tarte o 3 w nocy. Dzisiaj kolejny dzień matur, geografia. Mam mieszane uczucia. Przede mną jeszcze tylko ustny język polski, za 4 dni. Czas napisać prezentację i zacząć się jej uczyć.
Całe dzisiejsze popołudnie poświęciłam na sprzątanie, przeurocze pogawędki z panem instalującym Internet, przesuwanie mebli, dźwiganie niepotrzebnych książek, papierów, segregatorów i repetytoriów. Ręce mi odpadają, ale już...
attraversiamo.
Ulubiona bielizna, czerwony lakier na paznokciach u stóp, herbata w filiżance w różową kratkę - prezent od M. Cicha muzyka, otwarte okno, cudownie pachnąca pościel, której zapach miesza się z miodowym balsamem. Wszystkie zmysły dziesięciokrotnie wyostrzone. Uwielbiam lekkość tego wieczoru.
Mam tyle myśli w głowie, tyle pozytywnych myśli, że nie wiem o czym pisać.
Po naszych nocnych rozmowach w mojej kuchni wyklarował mi się plan na przyszłość. Coraz lepiej ją widzę, właściwie już nie chcę się 'cofać', o czym tyle ostatnio pisałam. Liceum było cudowne. Ale wywołam zdjęcia z 3 lat, wkleję do albumu i odstawię na półkę. Bo nie ma za czym rozpaczać. Piękne wspomnienia zostają, a niektórych ludzi nie odłożę na półkę. Oni nie pozwolą, bym ich odłożyła. :)
Mam kilka małych planów na najbliższe tygodnie, niech tylko będzie po wtorku. Na początek chcę uporządkować to wokół siebie, może wyjechać tam gdzie rok temu, choćby na pare dni. Później wrócić na Lednicę. Potrzebuję jej bardzo, oddaliłam się od tego wszystkiego. Później mogę już celebrować wakacje pełną piersią. :)
Najważniejsze już mam. A tyle jeszcze Marzeń do spełnienia!
Ahaś. Jestem szczęśliwa.