muszę uzupełnić swoją biblioteczkę zdjęć.
tyle bliskich mi osób w końcu, a potem jedyne ich obrazy siedzą w mojej głowie.
uśmiecham się głupawo do siebie. a to oznacza tylko jedno.
koło za kołem, za tydzień ostatnie laboratoria z fizyki, za 2 miesiące sesja.
za 2 dni urodziny Chlebci mojej najukochańszej we Wrocławiu, zobaczę też Plazmę w końcu, chociaż mam wrażenie że te 182km nic nie znaczą, i jest równie blisko jak gdy dzieliło nas 5km. no i Rafa, mój gorrący hiszpan ze mną jedzie ;D ajj, moja wątroba!
czego więcej potrzeba do szczęścia? jak mówi grupa na fejsie 'przydałoby się te 36,6 stopni koło siebie' <3
dzisiaj jeszcze TI, aerobic, potem sushi, jutro obrzydliwy czwartek i koniec tygodnia! :D