Od whuja czasu nie zaglądałem na to totoblogowe gówienko. Czy guwienko? Nie wiem...
Zdjęcie z Myszowego uromelanżu (nawiązanie do moczu [jak uryna jak ktoś nie kuma] niezzamierzone). Było bardzo fajnie ale niestety Amarena zrobiłą swoje i nie pamiętam końcówki. Chociaż sądząc po nagraniu jak śpiewam "Jolka, Jolka pamiętasz..." to bawiłem się przednio.
To się działo 3 tygonie temu. I to była ostatnia moja impreza. W sensie że nie miałem innej do tej pory a nie że już z tym, broń Boże, skończyłem. Cierpię na coś co nazwałem sobie roboczo, rolniczo i trochę poetycko "Jesienną posuchą".
I posucha nie wynika bynajmniej z mojej winy. Bo aż się rwę do ziomkuff ale zatrzymuje mnie moja mamusia i poczucie winy.
Pomyślałem sobie ,że w końcu przeszedłbym na drugi rok ku uciesze mojej rodzicielki i poparciu moralnym społeczeństwa, które krzywo patrzy na takich niedouków i wylkolejeńców. Można powiedzieć że jestem zboczeńcem w pewnym sensie. Bo nie napierdalam tego jednego utartego schematu życia jaki jest "słuszny".
Tak więc dołączyłem na czas jakiś do ogólnoświatowego wyścigu szczurów, w pogoni za pieniędzmi których i tak nie będę miał na rzeczy których nie potrzebuję. Ze średnim skutkiem powiedziałbym. Albo jestem za głupi albo to czego mnie uczą jest za nudne, nie wiem. Ogólnie rzecz biorąc cienki bolek jestem w energetyce i jeśli jakoś się prześlizgnę przez te studia to wpółczuję mojemu pracodawcy.
Rzuciłem dzisiaj w brata łyżeczką bo mi odłączył zasilacz do laptopa. Nie że mam specjalny arsenał łyżeczek przygotowany po prawicy na taką sytuację. Tak mi się w ręce sama znalazła. Mogłem wziąć kubek. Kubkiem bym pewnie trafił. Łyżeczką spudłowałem, czy to za sprawą mojej marnej umiejętności rzucania czy dlatego że się nie starałem zbytnio. NEwermajnd bo to tylko wstęp był. Bo łyżeczka nie trafiając w brata trafiła za to w sam środek telewizora. No i zarysowałem kineskop.
I się zaczeła apokalipsa. Tyle że zamiast jeźćców zagłady (jak się to pise lol?) była moja mamusia która krzyczała jakbym zarąbał siekierą małego kotka. Jak bym w brata trafił to nic by nie było. Ale uderzyć w okno na świat?
Niezbyt się przejąłem tym hałasem spowodowanym tą aferą, założyłem słuchawki i sobie włączyłem Nightwisha ccom se ściągł wczorajszym wieczorem. Nawet musiałem powstrzymać się od podśmiehujków bo jak się mama drała to się tak wpasowała w rytm śmiechowo :D
A co jest w tym telewizorze takiego? Wiadomości nie widziałem od miesiąca, bo i po co jak zawsze t samo. Jakiś tam konflikt/wojna. Potem coś o ważnych państwach (USA Rosja i takie tam). Potem jakieś głupie polityki. I na koniec coś śmiesznego. Ludzie oglądają wiadomości tylko dlatego że po nich jest pogoda.
Większość czasu w TV zajmują reklamy. Oglądałem sobie dzisiaj kilka chcąc nie chcąc. Jak piękni i młodzi jedzą tiktaki, jak dasz dupie rafaello to cię pokocha, że nowa opcja internetowa pocieszy cię po rozstaniu z chłopakiem. Normalnie lekarstwa na wszystkie syuacje życiowe. Zobaczcie sami jak szczęśliwa jest ta dziewczyna po zażyciu tych tabletek na problemy z pochwą!
Już się brzydzę tym otaczającym mnie gunwem. Konformizm i komercja. Może kiedyś się w to wtopię. Wezmę wypłatę z mojej nowej roboty dla zwykłych ludzi i wydam na wanisz, podpaski, szampony i takie tam. I będę taki szczęśliwy, taki fajny!
Jak na razie rzygam tym (w sensie metaforycznym), siedzę cicho i patrzę jak ludzie oglądają i przyjmują wszystko jak by to była najszczersza prawda czysta jak łza.
Się rozpisałem na te zyciowe problemy nieciekawe. Ale troszkę przynajmniej zrzuciłem z siebie tego narastającego wkurwienia.
Trzy tygodnie byłem grzeczny, został jeszcze tydzień.
I potem będę rozrabiać. Hue hue hue!
Edit:
Zapomniałem że miałem się jeszcze rozpisać jak to nie lubie tych postów na fejsie ale już mi się nie chce pisać więc zostawię to sobie na potem :D
Łoooo huj. Jutro idę na grzyby i życzcie mi szczęścia!
A w sobotę kupuję tyle wódki żeby było po pół litra na osobę niezależnie od ilości osób melanżujących :D
Bo trzeba coś zrobić...
Dobra nara! :D