Wracam do domu myślami, bo widzę, że tu to nie dom
Odkąd domowe ognisko wygasło
Złożone ze stron, albumów i fot, chwil, które mieliśmy na własność
Ty płaczesz, tłumisz przekleństwa i mówisz, że wolisz mnie już nie znać
Razem mieliśmy zwyczaje i miejsca
Osobno to tylko połowa szaleństwa
Mój dom jest gdzie indziej?
To moja przegrana
Już wole posłuchać tej Twojej wersji
Bo czuje, że żyje, gdy mogę coś spieprzyć
Kiedyś czułem się wyjątkowy
Tak trudno się podnieść, tak ciężko wstać
Gdy tyle wspomnień nie daje spać
I nie ma dnia, nie ma nocy
Jest ten dziwny strach
To moje serce, przetnij je na pół
Weź je przestrzel kanonadą kul
To niebezpieczne jak lęcący nóż
Ekwilibrysty który poszedł w cug