Flipper roku 1973.
Fragment książki.
- Może chcesz już iść do domu? - zapytał Szczur.
- Nie, nie ma sprawy. Nikt na mnie nie czeka.
- Sam mieszkasz?
- Uhm.
Szczur wyciągnął z kieszeni papierosy, wygładził jednego
i zapalił.
- Mam tylko kota - powiedział Jay z westchnieniem.
- Starego kota. No ale jest z kim pogadać.
- Rozmawiasz z nim?
Jay pokiwał głową.
- Już długo sie znamy, więc się świetnie dogadujemy. Ja
rozumiem, co czuje kot, a on, co ja czuję . . .
Szczur stęknął z papierosem w ustach. Szafa grająca
szczęknęła i zmieniła płytę na MacArthur Park.
- A o czym myśli kot?
- Różnie. Tak samo jak ty czy ja.
- Nie ma łatwo - powiedział Szczur ze śmiechem.
Jay też się roześmiał. Potem odczekał chwilę i potarł pal-
cem blat.
- Jest jednoręki.
- Jednoręki? - powtórzył Szczur.
- Mówię o kocie. Kulawy. To było zimą cztery lata temu.
Wrócił do domu cały pokrwawiony. Jedną łapkę miał roz-
gniecioną na miazgę.
Szczur odstawił szklankę i spojrzał na Jaya.
- Co się stało?
- Nie wiem. Myślę, że może samochód na nią najechał. To
wyglądało nawet gorzej. Gdyby przejechała po niej opona, nie
byłaby aż tak zmiażdżona. Zupełnie jakby ktoś ją wsadził w ima-
dło. Kompletnie spłaszczona. Może ktoś to zrobił dla wygłupu.
- Niemozliwe - Szczur pokręcił głową z niedowierza-
niem. - Kto by tak kotu... łapkę...?
Jay postukał papierosem bez filtra o bar, potem włożył go
do ust i zapalił.
- No tak, nie ma żadnego powodu, żeby miażdżyć kotu
łapkę. To bardzo spokojny kot, nie robi nic złego. Poza tym
ze zmiażdżenia kociej łapki nie ma żadnej korzyści. To bez-
sensowne i potworne. Tylko że na świecie jest mnóstwo ta-
kiego zła bez powodu. Dla mnie jest to niezrozumiałe, dla
ciebie też. Ale niewątpliwie takie zło istnieje, mozna nawet
powiedzieć, że nas otacza.
Szczur znowu pokręcił głową, nie odrywając wzroku od
szklanki piwa.
- Za nic nie mogę tego zrozumieć.
- To dobrze. Najlepiej jest, jeśli nie uda się tego zrozumieć
- powiedział Jay, odwrócił się w stronę pustych stolików
i wypuścił dym. Patrzył długo, aż białe smugi całkowicie się
rozwiały.
Obaj milczeli. Szczur zamyślony wpatrywał się nieobec-
nym wzrokiem w szklankę, a Jay dalej dalej pocierał palcami
drewniany blat baru. Z szafy grającej dobiegały dźwięki ostat-
niej płyty. Słodka soulowa ballada śpiewana falsetem.
- Słuchaj, Jay - odezwał się Szczur, ciągle patrząc na
szklankę. - Zyję już dwadzieścia pięć lat, ale zdaje mi isę, że
niczego się nie nauczyłem.
Jay patrzył przez chilę w milczeniu na końce swoich
palców. Potem lekko wzruszył ramionami.
- Ja przez czterdzieści pięć lat zrozumiałem tylko jedno.
A mianowicie: Jeżeli tylko się człowiek postara, ze wszyst-
kiego może wyciągnąć jakąś naukę. Nawet z najbardziej try-
wialnej, najzwyklejszej rzeczy zawsze mozna się czegoś na-
uczyć.