W szkole coraz lepiej, a może gorzej. Powoli rozkręcają się z pracami domowymi, ale za to w klasie się mieszają wszyscy, więc jest dobrze. Pomieszane to.
Wciąż zmuszam serce do odejścia.. Niech odejdzie. Nie chcę go.
Dzisiaj stawiając kroki na torach ni stąd ni z owąd zapragnęłam śmierci. Zaczęlam myśleć co by było po niej, jakby mi się żyło, albo lepsze określenie nie żylo. Zapragnęlam śmierci tak mocno, że stanęłam na środku i zaczęłam na nią czekać. Przez moment czułam się szczęśliwie myśląc o błogości ducha, ale potem zrobiłam krok na przód i znów uciekłam. Bałam się umrzeć, boję się umrzeć. Nie znoszę widoku śmierci, a pomimo to w głębi duszy chyba jej pragnę.
Bilansów w tygodniu nie będe pisać. Tylko zaznaczać czy się zmieściłam czy nie.
Dieta:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 <-- ważenie
Dni bez słodyczy:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31