Nie potrafię logicznie wyjaśnić dlaczego dopiero teraz pojawia się u mnie taka notka. U mnie, maniaczki gotowania żelu z siemienia lanianego. Muszę przyznać, że odkąd pracuję, mój zapał do gotowania znacznie opadł, tym bardziej, że na mojej drodze znalazły się dwa kremy do loków (jeden bardzo dobry, a drugi rewelacyjny) i jakoś tak łatwiej mi sięgnąć po gotowy produkt.
Do sedna! W końcu pisze tą notkę, żeby sobie przypomnieć, że siemko służy moim włosom i muszę częściej je gotować. Żel lniany działa zupełnie jak ten sklepowy, jednak trzeba umieć do niego podejść w odpowiedni sposób. Dlaczego ten produkt jest lepszy niż sklepowy? Ponieważ ostatnio każdy sklepowy żel ma w sobie alkohol denaturowany. Trzeba jednak pamiętać, iż żel lniany to humektant (nawilżacz) i nie każde włosy dobrze na niego zareagują.
Jak przygotowuję żel z siemienia lnianego?
1. Do garnka wsypuję dwie łyżki (niemielonego! niestety spotkałam się z historiami, w których zostało użyte zmielone siemie. Ba! Raz koleżanka z mojego polecenia kupiła sobie siemie, a pan aptekarz polecił zmielone :D. Niestety to może skończyć się tylko katastrofą) siemienia lnianego
2. Zalewam jedną szklanką wrzącej wody. Stawiam "na ogniu" na dość wysokiej "temperaturze" (mam płytę indukcyjną, więc łatwo mi operować pomiędzy dużym, a małym rozgrzaniem płyty) i zagotowuję, po czym obniżam temperaturę do dość niskiej (można to nazwać gotowaniem na wolnym ogniu) i podgotowuję 15-20 minut. Moim zdaniem przykrywka jest konieczna, ponieważ kiedy nie przykrywałam mikstrury, zamiast żelu wychodził gęsty glut.
3.Teraz czas na moją opatentowaną konstrukcję :D Ustawiamy sobie słoiczek, na to lejek i na to sitko (średnie oczko. Przez małe nic Wam nie przeleci, a przez za duże przelecą ziarenka:P) i teraz uwaga! Płytę wyłączamy i żel zlewamy od razu. Jak sobie zostawicie "na potem" to możecie przygotować kosz na śmieci na przyjęcie gluta :). Odpadki wywalamy, żel odstawiamy do ostygnięcia.
4. Żel przechowujemy w lodówce. Ciężko powiedzieć ile, ale jak zrobi się białawe coś na górze i jego zapach zrobi się wyczuwalny można żel wywalić:P
Szczerze mówiąc, nie ma się jakoś specjalnie przejmować przygotowywaniem tego specyfiku. Z mojego doświadczenia wynika, że i tak za każdym razem wychodzi on inaczej. Raz rzadki, raz bardzo gęsty. Właściwości ma jednak te same. Pięknie podkreśla skręt (ech na moich włosach właśnie tworzą się po nim pięknie loczki), a także łagodzi podrażnienia skalpu :)
Następnym razem napisze Wam, jak ja go stosuję "krok po kroku". Miłego gotowania (szczególnie dla kręconowłosych i falowanych).