W Eden tez nie postalismy dlugo, bo czas juz wracac do Sydney. Zupelnie mi sie nie chce wracac, ale teoretycznie powinienem zjawic sie w pracy w poniedzialek, 2010-02-01. Poza tym, 29 stycznia, Ania ma urodzic mi nowego wnuka lub wnuczke, wiec chce jak najszybciej zobaczyc ja i nowe dziecie.
Po wyjsciu z Eden okazalo sie, ze przed nami wybudowuja sie dosc groznie wygladajace chmury burzowe. Pociemnialo mocno przed dziobem, a niebawem pojawily sie pierwsze blyskawice. Bardzo nie lubie wplywac w burze elektryczne, wiec zakrecilem w strone brzegu i po godzinie stalismy na kotwicy przy miejscowosci Merimbula. Burza powoli odchodzila w morze. Postanowilismy przespac sie do polnocy i poplynac dalej. Nastawilem budzik na 12:05 i bardzo zdziwilem sie, gdy Michal obudzil mnie o 02:00. Oczywiscie, powinienem wcisnac 00:05. Wyglada na to, ze do Ulladulla dzis nie wejdziemy, ale moze byc rowniez Batemans Bay. To wielka zaleta wschodniego wybrzeza: miejsc do zatrzymania sie jest tu zatrzesienia