witajcie
dzisiejszy dzień to tragedia, zaczęło się bardzo dobrze od musli z jogurtem. potem nie wiem co mi odbiło zaczęłam jeść ciasto, ciasteczka, owoce. tyle ile chcałam. poszłam rzygać. ale chyba nie wszystko poszło. potem poszłam do babci. u niej zjadłam rosół i makówki. niewiele. wróciłam do domu znowu rzygałam. też nie wiem czy wszystko. potem obiad. zjadłam jak zawsze najwięcej sałatki.potem poszłam na aerobik. aaa po nim siostra mnie namówiła (wtf?!) na mcdonalda. zjadłam pierwszego w moim życiu big maca. nie wiem co mi odbiło, no ale na szczęscie nie smakował mi, ale mimo to zjadłam go. miałam już problemy z siostrą, bo podejżewała mnie o anoreksje, teraz po kryjomu parzy mi sie senes. wypije go, chociaż wiem że nie powinnam ze względu na spieprzenie metabolizmu, ale dziś stan wyjątkowy i jestem zmuszona. wiem jestem beznadziejna. starsznie mi wstyd.
jak tam u Was po świętach, zapewne lepiej niż u mnie ;)
lece do Was skarby <3