mam mega, mega zakwasy. nie dam rady się nawet ruszyć ;3 huh, dzis sobie chyba nie poćwiczę. a szkoda. jutro mam poltorejgodzinny trening. jak będę miala sily, kiedy wrócę, to w koncu zrobię po 8 min abs i legs. w sobotę miasto, może też będzie co bakać.. zobaczymy. w poniedzialki nareszcie znów treningi z siaty! mówilam już że mam zwolnienie z wf do 30 października od dwóch tygodni? cieszylabym się w chuj, gdyby nie fakt, że na fakultetach gramy w kosza. ach, kocham koszykówkę. najbardziej na swiecie. jak gram, to leci mi krew z ryja i nic nie widzę, chcę rzygać wlasnymi wnętrznosciami. podoba mi się to. strasznie. ale mam te jebane zwolnienie. nie wiem, jak wytrzymam. aż teraz też mnie nosi. ale za to sobie posędziuję mecze, mój wf'ista jest zajebisty czlowiek, pozwala. także tego. chcę już ćwiczyć. walić to, że boli. kocham to, nie wytrzymuję. ugh.
polecam wam dziewczynki abs, legs. z abs to już za drugim dniem widzę ogromne efekty. nie jest źle. na razie nie wchodzę na wagę. może w sobotę rano? a jak u was? martwię się, czy wszystko w porzadku. jak się czujecie, jak nauka? :*
bilans: jablko, activia, jajecznica, pól batonika cinni minis, kilka malych kromek żytniego z żurawina <3