dziś po serii morderczych brzuchów, chciałam biegać, ale po prostu nie da się, jest tak duszno. dużo chodizłam, pociłam się, mało zjadłam, pracy nie dostałam póki co, czekam na telefon -.- if you know what I mean.
muszę szybko lecieć do jakiegoś ginekologa, bo inaczej nie zdołam powstrzymać okresu na wesele :/ fuck, boje się.
bilans:
ś: kanapka + kawa.
dś: kanapka.
o: zupa, ale jaka ona było? trudno określić.
p: lód.
k: kanapka.
bez podjadania między tym, brzuszki, chodzenie, rower, sprzątanie.