czuję, że wszystko wraca do normy. taka przerwa od fbl dobrze mi zrobiła. spędziłam miesiąc w szpitalu po tym jak po raz kolejny zemdlałam. odwodnienie organizmu, zupełne wyniszczenie, anemia, bulimia, anoreksja - autodestrukcja. tak bardzo zabolał widok cierpiącego M., rodziców, babci... musiałam coś ze sobą zrobić. to był ostatni moment. nie sprzeciwiałam się lekarzowi gdy kazał mi jeść, nie ćwiczyłam w ukryciu, nie zwracałam pokarmu choć to było najtrudniejsze.. przecież odruch wymiotów miałam już w nawyku. ale poradziłam sobie też z tym. po powrocie do domu nie katowałam się jak kiedyś. fakt - nie obżeram się, nie jem ton jedzenia, pełnego tłuszczu i kalorii, ale jem. 5 małych posiłków. cholera, czuje, że żyję...
zbliżają się wakacje. będzie pięknie. każdą środę rezerwuję na psychologa, wierzę, że jest to niezbędne żeby wyrzucić ten cały syf z głowy. mam dla kogo, wiem, że to co działo się ze mną bardziej bolło bliskich ni mnie. obsesja na punkcie perfekcji stała się piekłem dla innych.
waga z dziś: 48 kg. i wcale mnie to nie dobiło. nie sprawiło, że płacze, nie wpędziło w depresje... Czuję się dobrze, jak nigdy dotąd. Dostrzegam w sobie zalety. wiem (albo staram się w to uwierzyć), że jestem wartościową osobą. Nie wmawiam sobie tych wszystkich głupot jak kiedyś: jesteś grubą świnią, szmatą, nikt Cię tu nie chce, idiotka.. Nie. ten eta mam za sobą.
Jestem Julia. Dziewczyna, która zaczyna życie od nowa.
Chciałabym aby to co napisałam zmotywowało was do wali o siebie, nie o szczupłą aż nad to sylwetkę. Spójrzcie, moje kochane motylki, na to z innej strony. Warto niszczyć kogoś, kto jest wyjątkową osobą? Figura kosztem życia? Nie.
To mój ostatni wpis. Ja trzymam za was kciuki skarby. Trzymajcie się zdrowo <3
Dziękuję za wszystko.
Julia.