Myslalam, ze jak skoncze szkole srednia to skonczy sie ten koszmar. Od podstawowki moje zycie to byla wieczna walka z matka o moje oceny, zawsze bylam gnebiona przez nia, ponizana, szykanowana, bita. Tak bardzo sie cieszylam, ze udalo mi sie to wszystko skonczyc. Niestety radosc nie trwala dlugo bo zaczela sie wojna ze mam isc do pracy, ze teraz nie dostane zadnych pieniedzy, ze i tak sie nigdy nie uczylam, ze to, ze tamto. I tak, chce isc do pracy, ale po tych pieprzonych 12 latach nauki chyba nalezy mi sie odpoczynek? Moge chyba siedziec i naprawde nic nie robic? Wiem, ze dla innych to nie problem ale dla mnie szkola to poprostu bol psychiczny, musze sie od tego oderwac, zregenerowac. Ale nie jestem w stanie kiedy lzy ciekna z oczu (calkiem dawno ich nie bylo) i kiedy znow spadam na dno.
Szkola odbila na moim zyciu swoje pietno.