marzę o ucieczce z tego kubła śmieci
wszyscy poszarzali i leżą bez sił
a ja tylko pragnę krzyczeć
"boże czemu nas skreśliłeś"
już nie wiem nic nic nie czuje nic nic nic
wołam do niebios pustymi słowami
wytrzeszczam zmęczone oczy
pragnę usłyszeć jakieś słowa
lecz nie wiem jakie i co z nich zrozumiem
jak zadziałam dalej
w tym ogromnym bałaganie świata
i bałaganie umysłu mojego
takiej pustki jeszcze nie miałam
nie czuję nie myślę nie wiem nic
tylko zdzieram kolana
o niewidzianle ołtarze
wpadam w pułapki losu mego
oblewam wszystkie testy
i coś czuję że nie zdam tego wszystkiego
a to jest takie ważne
potykam się i brnę w otchłań
zwaną piekłem umysłu doszczętnym
boże usłysz nas
boże daj mi jakiś znak
umarłam już nie powrócę do żywych
za późno na walkę ponad moje siły
idę po omacku bez podtrzymywania
przeżyję - jakoś to będzie
umrę - nie moja strata
życie swe powierzam innym
zginę lub przetrwam nic nie zależy ode mnie
boże usłysz mnie
boże daj nam jakiś znak
podobno tak powiadają ludzie
że wszystko zależy od ciebie
więc czemu mnie karzesz i podkładasz kamienie
upadam co kojelny krok
naucz mnie chodzić prosto
nie zbaczać z uliczek na marne przytułki
poszukuję swojego szpitala dla duszy