Być żoną, to pożegnać Cię na zawsze,
zakopać wszystkie niesforne pocałunki skradzione w samochodzie,
utopić na dnie jeziora wspomnienia z naszej ostatniej nocy w nim spędzonej,
zamknąć w skrzyni każde głuche kocham Cię jakie Ci dałam,
wyrzucić z pamięci błądzenie w blaski księżyca trzymając się za ręce.
Zapomnieć wszystkie lata w których moja dziecięca fascynacja Tobą kazała mi myśleć, że to właśnie miłość.
Jednostronna, patetyczna, głupia.
Szukanie Ciebie w każdym mężczyźnie mnie zmęczyło,
a później okazało się, że nawet nigdy Cię nie znałam, a goniłam za wyobrażeniem, któremu nawet byś nie sprostał.
6 lat temu zachorowałam.
Potem powoli leczyłam złamane serce i myślałam, że już mi lepiej
Całe nastoletnie życie bolało mnie coś co sama na siebie ściągnęłam.
I gdy znowu pojawiłeś się kiedy byłam u progu dorosłości i w końcu byłam sama, myślałam, że to przeznaczenie.
Ale były to tylko długie wieczorne rozmowy, noc w pościeli mokrej od wody, gorące pocałunki i Kocham Cię, którego nie chciałeś usłyszeć,
A to wszystko, bo bardzo chciałam być kochana, ale nie wiedziałam, że to sama do siebie muszę mieć najwięcej miłości.
I OTO JEST MÓJ DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI.
MOJA NIEZALEŻNOŚĆ WOBEC CIEBIE.
A TY STÓJ GŁUPCZE GDZIEŚ DUMNIE Z FLAGĄ W RĘKU,
AŻ NIE ZMARNIEJESZ, AŻ SIĘ NIE ZMĘCZYSZ, AŻ TWOJE WŁOSY NIE STANĄ SIĘ SREBRNE.