Porażka co półkolonie z nim robią... Nie ten sam koń... Miałam go wyczyścic i osiodłac. I co? Nie chciał dawac nóg, szarpał się, odwracał, chciał wyjśc z boksu (zawsze zostawiałam otwarty i jakoś nie wychodził...), gryzł mnie... A później jak porwadziłam dzieciakom jazdy na nim? No taaaak, przecież daleko się zajdzie waląc konia wodzami i krzycząc 'wio', 'dodając łydkę' kopiąc CAŁĄ nogą, albo szarpiąc dwoma rękoma przy skręcaniu... Aż gardło możę rozbolec od ciągłego powtarzania, mówienia, tłumaczenia 'nie rób tak, to konia boli' i tłumaczenia jak ma to robic dobrze... Po 3 jazdach - zmianach kierunku wsiadłam sobie na Dukata na chwilę. Nawet nie jeżdziłam normalnie. Stępowałam. Stwierdziłam, że półkolonie na grzbiecie to już za duży wysiłek i nie chciałam go męczyc. A jutro czeka go chyba myjka. No i po rozmowie z p. Agatą Dukat ma chociaż trochę ulgi. Dzieciaki mają zakaz wchodzenia do jego boksu. No bo przecież 150 tysięcy wrzeszczących i straszących konie batem dzieciaków to naprawdę nic -.-
Później na basen z półkoloniami z Kucykiem, Justuś oraz Anią jako opiekunki. Na taką opiekunkę to ja mogę isc xD No i nie wspomnę, żę wyglądam jakbym miałą łuszcycę, bo wszędzie schodzi mi skóra ;/