Podobno każdy człowiek znajdzie w końcu swoje małe miejsce na ziemi, swój mały raj. Dom naszych dusz. Podobno tylko + i - przyciągają się ze sobą. Podobno prawdziwa miłość przetrwa wszystko.. a nie prawdziwa? Ta namalowana, wyuzdana? Co z nią? I ile razy można mieć deja vu? Deja vu swoich przeżyć, wciąż tych samych, które niczego nie uczą. I czy jest jakikolwiek sens walczyć o wszystko, które jest niczym?