Oto obraz mojego ulubionego artysty, Zdzisława Beksińskiego. Wiem, że jego dzieła są ponure, smutne, a dla niektórych obrzydliwe, ale ja je podziwiam! To jest prawdziwa sztuka! Nikt lepiej na płutnie (a raczej na płycie pilśniowej ;) ) nie przedstawia rzeczywistości...
A teraz troche chwalenia się: moja grupa SOMBRA zajęła trzecie miejsce w konkursie ognia na tegorocznym Grunwaldzie. :) Wielkie dzięki dla Marka, Shao i Dziadka - jesteście świetni! No i oczywiście dla grupy muzyki dawnej BROVARIUS: Tomka-menela, Zuzi, Babci i Krzywego, którzy nam grali :).
(!)(!)(!)EDIT: (!)(!)(!)
Interpretacja? Hm, ciężko jest interpretować dzieło kogoś, kogo umysł działa w taki sposób, że tworzy rzeczy niestworzone, niesamowite, dziwne... Spróbuję, ale będzie to tylko mój domysł, nie sądzę, by choć w 50% pokrywało się to z prawdziwym znaczeniem tego obrazu.
Widzimy tu wszechobecną śmierć - nie tylko jako postać w niebieskiej (a może trupio - fioletowej?) szacie, lecz także dookoła niej. Niegdyś mógł tu być dom. Teraz została ruina. Czy brak sufitu oznacza, iż byli mieszkańcy nie zdążyli go wybudować? Czy śmierć przyszła, zanim się ustatkowali, zanim ułożyli sobie życie? Całkiem możliwe, że oznacza to, iż koniec przyjdzie, nim zdążymy osiągnąć swoje cele - niespodziewanie. A zamiast tego, przez niewybudowany sufit, wlatują czarne ptaki i karmią się byłym mieszkańcem, powieszonym na ścianie. Może trzeba było wybudować sufit, dokończyć to, co się zaczęło? Do tego ironiczny napis: "IN HOC SIGNO VINCES" - "pod tym znakiem zwyciężysz". Nie wiem o jaki znak może chodzić, ale jakikolwiek on by był, nie sprawdził się - zwyciężył kto inny. A teraz nachyla się nad dziecięcą kołyską... Czy zamierza zabić też dziecko, tak samo jak matkę, której kości leżą obok? Myślę, że nie. Być może śmierć przyszła po nas, gdyż jesteśmy zepsuci i straceni - jako społeczeństwo i jako ludzkość, przez naszą głupotę i pragnienie coraz to więcej i więcej, dążymy do upadku. Dziecko jest niewinne, daje możliwość odbudowania tego świata. Tak jak diabeł w "Mistrzu i Małgorzacie" był zdumiony tym, jak źli są ludzie, tak tu zjawa może oznaczać nie tylko koniec i zagładę, ale także początek czegoś nowego. W swoich obrazach Beksiński niemal zawsze pokazuje koniec świata, spowodowany przez nas samych. Wojny, terroryzm, zamieszki, morderstwa - wszystko to dzieła ludzi. Czy nalezy się nam w takim razie coś więcej niż czarne ptaki i straszliwa zjawa? Czyż to, co sami stworzylismy nie jest gorsze? Przez cały czas piszę "my" jako ludzkość i nie wchodzę w szczegóły. Wiadomo, że jest wielu dobrych ludzi, lecz nie sądzę, by tę zjawę to obchodziło.
Mogłabym pisać jeszcze wiele rzeczy, na przykład o krzyżu na kołysce, braku mebli, kółeczku na ścianie, ukrzyżowanej pozycji postaci w prawym górnym rogu, o dziwnym obiekcie na dole, o rozmieszczeniu światła i cieni... ale mi się nie chce. I nie chcę też nikogo zanudzać ;).
(!)(!)(!)Dziękuję, jeśli ktoś to przeczytał(!)(!)(!)