Ból, który co noc przeszywa me ciało, co noc sznuruje mi usta, w ciszy wykrzykuje swoje imie. Tak barddzo się go boję, tak bardzo mnie przeraża, wręcz paraliżuje i obezwładnia... Przez niego musze codziennie ze sobą walczyć, robić dobrą minę do złej gry. Udawanie... granie... wprowadzanie swoich najbliższych- rodzine, przyjaciół, znajomych, kreowanie się na kogośkim się nie jest. Ludzie myślą, że się uśmiecham prawdziwie, szczerze, wszędzie w okół Ciebie jest pozytyw, kiedy tak na prawdę w środku tylko cierpisz. Ból jest tak silny, że odpycha Cię od jedzenia, nie śpisz, płaczesz w poduszke z różowej pościeli... nie wiem co robić, stajesz się sobie z dnia na dzień coraz bardziej obca.
"Są chwile, gdy samotnie spadam w dół,
to są dni, kiedy nie mam sił, świat pęka w pół,
i nikt nie wie kim jestem, dokąd idę, czy jeszcze,
dziś samotny, stoję przed tobą ciągle jeszcze żyje, wierzę i jestem."