Na górze mamy skan biletu oraz kostki z wczorajszego koncertu. Szczerze mówiąc teraz gdy siedzę, przed klawiaturą nie mam pojęcia jak opisać te dwa występy - Czesława, który śpiewa (lub ziewa, jak to sam powiedział) oraz Lao Che. Oby dwa występy była praktycznie skrajnie różne.
Pierwszy występował Czesiek, wraz ze swoją ekipą, bez której byłby tak naprawdę przeciętny. Całość była szczerze niesamowita, alternatywna, multiinstrumentalna (od zwykłych gitar elektrycznych i basowych, poprzez akordeon, klarnet, saksofon, stylo fon, fujarkę, mandolinę, elektryczny kontrabas, tubę oraz waltorie), świetnie sceniczna, z zarąbistymi wokalami pobocznymi i ogólnym świetnym wrażeniem. Muzyka do posłuchania bardzo fajna (troszkę żałowałem, że nie miałem przy sobie aparatu bo można by robić świetne zdjęcia, ponieważ pogo na występie tego zespołu nie występowało). Następnie była przerwa a potem - Lao Che.
No ten zespół z Płocka pokazał co to ogień :D. Począwszy od pierwszego utworu ("Urodziła mnie ciotka") do samiuśkiego końca, Denat jak zwykle wariował za Sammlerem, Żubr tworzył niesamowitą linie basowa, bez której nie byłoby połowy utworów, no i Spięty, który śpiewał tak jak na płytach, bez ściemy playbackowej. Było naprawdę bardzo, bardzo, bardzo fajnie, na "Prąd stały/Prąd Zmienny" po prostu już nie panowałem nad sobą i pokazywałem każde słowa które wyśpiewywane były ze sceny (a co Ola może potwierdzić - wyglądało bardzo śmiesznie :D). Po koncercie specjalnie poczekałem aby zabrać setlistę, ale mi jej nie dano bo były tylko 3 na całą trasę. Ale za to po uporczywym czekaniu, dostałem kostkę Spiętego, którą to również można zobaczyć na skanie.
A wszystko dzięki Tobie, bo jak dla mnie był to wspaniały sposób spędzenia rocznicy, przy Tobie (pomijając kilak zarobionych siniaków i wymiany kopów z jakimś frajerem) było całkowicie niesamowicie, tym bardziej kiedy zaczynali grać szybsze kawałki, wykorzystywałem Cię jako uniwersalny instrument. Jeszcze raz dziękuję za wczorajszy wieczór i noc (łoo jak to brzmi ;p). Za cały rok dziękuję.
Na koniec piosenka, która była coverowana, przez Lao Che na koncercie. Nie macie pojęcia jaki dało to niesamowity klimat. Przywrócili mi tym na kilka minut Morrisona do życia, za co jestem im bardzo wdzięczny <..>
Inni zdjęcia: *** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczyszJa pati991gd*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz