Ostatni fragment opowiadania nr 5, który kończy całość. Aby w pełni zrozumieć co chciałem przekazać, polecam przeczytać wszystkie notki po kolei. A na pewno odsłuchać ten ostatni link (filmik jest długi i polecam poczekać aż naładuje się do końca a potem go odpalić. Bez przerw i w skupieniu), który tak na prawdę był moim bodźcem do napisania tego co przed sobą macie. Mocno mną ruszył i wywarł ogromny wpływ na ukształtowanie czegoś co początkowo miało być w innej konwencji.
Z cyrku nagle wyleciało kilka młodych osób, a za nimi wyszła ochrona obiektu.
- Jeszcze raz tu kurwa któregoś zobaczę to łby poprzetrącam i nogi z dupy powyrywam! - wydarł się na nich agresywnym tonem ochroniarz.
- A pierdol się spasły frajerze - rzucił do niego któryś z łebków z owego tłumu, kiedy barczysty ochroniarz zniknął za płachtą namiotu cyrku. Roman nie zwracał na nich większej uwagi, starał się wrócić do swego spokojnego, monotonnego świata, który sobie upodobał
- Ej ty! Ty ww.. w tej szarej szmacie! Do Ciebie mówię! - wykrzyknął do Petrowskiego któryś z chłopaków. Głos miał bardzo podpity i z trudem składał słowa.
- Ej to ten przypał z tymi kapciami, widzę jak z jego torby wystaje fragment gaśnicy! - rzucił drugi, trochę bardziej trzeźwy. - Panie! Daj pan tą gaśnicę, też chcemy tak se w dupkę wsadzić i popierdzieć bańkami! - wyrzucił ponownie. Cała banda huknęła śmiechem. Roman nie zareagował na którekolwiek ze słów. Całkowicie ignorował grupkę zapijaczonych nastolatków. Myślał tylko o kąpieli i rychłym śnie.
- Dajesz kurwa to czy mam ci zabrać siłą skurwysynie?! - wydarł się któryś z bandy. Roman stanął w miejscu. Mógł nie reagować na wiele. Na przekleństwa, na obrażenie jego osoby czy jego pracy. Ale nie pozwalał obrażać swojej matki. Opuścił torbę na ziemię i obrócił do chłopaków. Przed sobą miał czwórkę szczyli w wieku około szesnastu lat.
- To chodź i to zabierz - powiedział. W chwili kiedy skończył mówić ostatnie słowo największy z ekipy ruszył w jego stronę. On stał niewzruszony czekając aż tamten podejdzie. Byli już wystarczająco blisko siebie. Dryblas zamierzył się na niego z cała siłą i wyprowadził cios prawą ręką. Pięść minęła Romana o kilka centymetrów, ponieważ ten zrobił nieznaczny unik. Pęd i siła uderzenia zachwiały równowagą młodego. Nie zastanawiając się długo zaczął atakować lewą pięścią. Ponownie jednak chybił celu. Starszy człowiek ruszał się nieznacznie, ale bardzo precyzyjnie i szybko. Młokos zdenerwowany całą sytuacją chciał kopnąć klauna w brzuch. Ten ponownie tylko trochę się usunął i poczekał aż noga przeciwnika będzie obok niego, aby ją złapać. Kiedy owa noga zamiast kopnąć w jego ciało przeleciała obok chwycił ją lewą ręką i podciął drugą nogę przeciwnikowi. Tamten bardzo głośno uderzył o ziemię.
- Wstajesz czy mogę sobie już pójść do domu? - zapytał całkowicie bez emocji stary klaun. Zadziałało to na młodego jak czerwona płachta na byka. Szybko poderwał się z ziemi i wystartował w jego kierunku. Stary tylko na to czekał. Nastolatek zamierzył się w niego ponownie prawą ręką, tyle że ciosem wyprowadzonym z biodra. Roman sparował jego uderzenie blokiem i z całej siły kopnął go w krocze łapiąc przy tym samy chłopaka za kaptur. Tamten po uderzeniu zaczął się kulić w pasie, kiedy to niepozorny klaun zaczął bardzo mocno i boleśnie kopać go kolanem po klatce i szyi. Trzymając go za kaptur aby nie uciekł wyprowadzał kopnięcia bardzo szybko i technicznie. Kiedy go już puścił, młody nie wykazywał oznak przytomności. Runął na ziemię niczym worek ziemniaków. Z jego nosa i ust sączyła się krew. W tym momencie podbiegli jego koledzy aby "pomścić" przyjaciela. Petrowski nie zastanawiał się zbytnio i wyciągnął z kieszeni płaszcza swój rozkładany nóż. Jego klinga miała 13 centymetrów długości i była pieklenie ostra. Młodzi widocznie go nie zauważyli, bo nie zwolnili kroku podczas podbiegania do "oprawcy" ich kumpla. Jeszcze tylko kilka metrów dzieliło ich od rozlewu krwi. Podbiegli i zaczęło się. Pierwszy natrafił się mniejszy blondyn, który próbował zaatakować z kopnięcia. Starzec nie czekają zbytnio wbił mu nóż po sama rękojeść w nadlatującą nogę. Młody momentalnie krzyknął z bólu i zaczął łapać się za krwawiącą nogę. Drugim był wysoki rudzielec który postanowił zaatakować pięścią. Jego cios osiągnął cel i lekko oszołomił klauna. Nie trwało to jednak długo, ponieważ starzec szybko się ogarnął i ciał go nożem po klace. Chłopak padł na ziemię i zaczął histerycznie płakać i krzyczeć. Czwarty stanął z tyłu. Kiedy zobaczył co się stało zaczął uciekać.
- Na co wam to było.. Kurwa! Znowu będę musiał się przeprowadzić. A już 7 lat miałem spokój z prawem, a tu znowu jakaś banda pojebów się znalazła - krzyczał, a przy każdym wypowiedzianym słowie kopał leżącego obok chłopaka. Szybko się uspokoił i pobiegł do domu aby się spakować. Wyjechał z Pragi.
Nie każdy jest tym za kogo go mamy i jakiego go na co dzień widzimy. Prawdziwi jesteśmy wtedy kiedy nikogo nie ma lub kiedy nas poddają próbie
Inni zdjęcia: Grecka przygoda na Evii activegames12 / 03 /25 xheroineemogirlxTruck1 Polska kowalski33... thevengefulone... thevengefulone... maxima24... maxima24... thevengefulone... maxima24... thevengefulone